niedziela, 13 września 2009

O naszych sprawach raz jeszcze

Nie mogę się powstrzymać, by nie napisać jeszcze raz o manifestacji pod Sejmem w sprawie związków partnerskich. Smutne to, ale prawdziwe, że niemal nikogo z gejów i lesbijek w tym kraju nie interesują tak ważne sprawy jak własne istnienie w tym świecie. Na manifestację pod Sejmem przybyła garstka ludzi. Nurtuje mnie wciąż pytanie – co z pozostałymi gejami i lesbijkami? Ponoć jest nas 10% w społeczeństwie, nie licząc biseksualistów, a frekwencja na manifestacji w granicach błędu statystycznego, a nawet poniżej. Dlaczego ci pozostali nie są zainteresowani tym, by normalnie funkcjonować i żyć w społeczeństwie. To dla mnie zagadka. Geje i lesbijki czują się pokrzywdzeni, niezrozumiani i odrzuceni, ale tylko w anonimowych wypowiedziach, a kiedy przyjdzie pokazać twarz i zadziałać nie ma prawie nikogo, jakby wszystkim wszystko odpowiadało. Co powoduje, że homoseksualiści nie podejmują aktywności w swojej sprawie? Czy wynika to z tego, że czują się niepewni swojej normalności? Odczuwają wstyd przy pokazaniu siebie samych? Boją się być sobą? Obawiam się, że tak właśnie jest. To dla mnie zupełnie niezrozumiałe, gdyż w XXI w. żaden gej czy lesbijka nie powinien kwestionować już swojej seksualności, sądzić, że jest z nim „coś nie tak”, wstydzić się homoseksualizmu, czy też uznawać go za coś mniej wartościowego niż heteroseksualizm, nawet jeśli inni – w tym często „kochana” rodzina – próbują wkładać do głowy takie rzeczy. Wystarczy przecież trochę poczytać, a przede wszystkim pomyśleć, żeby dojść do właściwych wniosków. W wyniku poszerzania wiedzy, własnych przemyśleń i doświadczeń życiowych człowiek powinien umieć oddzielić głupotę od prawdy. Tak jednak często się nie dzieje. Zdaje sobie oczywiście sprawę z tego, że edukacja seksualna jest w Polsce na żenującym poziomie, a utrwalane przez nie wyedukowane i zaślepione religijnie społeczeństwo nonsensy na temat gejów i lesbijek są - choć nauka je dawno obaliła - wciąż powszechne. Istniejąca homofobia i niski poziom edukacji w zakresie homoseksualizmu nie usprawiedliwiają jednak moim zdaniem bierności gejów i lesbijek. Moim zdaniem powinno być wręcz odwrotnie – czynniki te powinny mobilizować do podjęcia działań i edukowania ludzi. Sami geje i lesbijki powinni podjąć się swojego rodzaju misji cywilizacyjnej, tym bardziej, że we własnej sprawie. Tymczasem niewiele jest naprawdę samoświadomych gejów i lesbijek w Polsce. Jeszcze mniej odczuwa potrzebę podejmowania jakiś kroków w kierunku normalności, działań na rzecz równości i sprawiedliwości społecznej. Niewielu jest świadomych tego, że ma się jedno życie i należy je przeżyć godnie i normalnie, a nie w getcie i ukradkiem, „w domu po kryjomu”. Pozostała większość udaje heteryków, a gejem (lub lesbijką) jest weekendowo w klubie gejowskim lub poszukując bruneta (lub brunetki) wieczorową porą w internecie, traktując błędnie takie życie jako normę, którą trzeba przyjąć, bo świat jest hetero. W nawiązaniu do tego wszystkiego zaczynam się zastanawiać, czy zamiast starać się walczyć o prawa gejów i lesbijek nie lepiej byłoby być maksymalnie homofobicznym wobec tych wszystkich zakamuflowanych gejów i lesbijek. Może nieustanne wyzywanie, poniżanie, ubliżanie w końcu pobudziłoby ich do myślenia, działania, obrony, walki, wzięcia swoich spraw w swoje ręce. Taki sposób działanie jest jednak przerażający, chory, patologiczny. Dlatego wciąż zachęcam do przełamywania lęków i obaw, do tego, by być sobą. Wtedy i świat wokół stanie się mniej homofobiczny, a życie prostsze i normalniejsze.
(powyższy tekst to efekt wspólnych rozmyślań mojej najlepszej przyjaciółki Doroty i moich)

1 komentarz:

  1. Hmmm... Gdybym tylko miał możliwość dostać się do Warszawy... Jestem zdecydowanie za! Odnośnie misji cywilizacyjnej - nikt nie może zdziałać tyle, co my. Co ciekawe wielu moich znajomych zmieniło nastawienie do środowiska LGB, gdy dowiedziało się, że jestem gejem. Takich ludzi wyobrażali sobie zupełnie inaczej - tak, jak przedstawiają nas media.

    OdpowiedzUsuń