poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Krzysztof Tomasik - "Ministra" wykluczonych

Wobec katastrofy lotniczej w Smoleńsku trudno przejść obojętnie, trudno też dzielić tragicznie zmarłych, nie ulega jednak wątpliwości, że dla środowiska LGBT szczególną stratą jest śmierć Izabeli Jarugi-Nowackiej, wieloletniej posłanki lewicy, swego czasu piastującej urząd Pełnomocniczki ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, a także wicepremierki w rządzie Marka Belki i przewodniczącej Unii Pracy.

Działalność

Urodzona w 1950 roku, bardzo szybko zaczęła działać społecznie i na rzecz praw kobiet, u schyłku PRL-u przez dwie kadencje była przewodniczącą Ligi Kobiet Polskich. Stricte polityczna działalność zaczęła się dla niej na początku lat 90. poprzez zaangażowanie w działalność komitetów na rzecz referendum w sprawie aborcji (tzw. komitety Bujaka). W 1991 roku bez powodzenia startowała do Sejmu z listy Ruchu Demokratyczno-Społecznego. Dwa lata później została posłanką z listy Unii Pracy, której była współzałożycielką. Od tego czasu niemal regularnie zasiadała w sejmowych ławach.

W 1997 została wiceprzewodniczącą Unii Pracy, cztery lata później została Pełnomocniczką Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn w rządzie Leszka Millera. Powstanie urzędu musiała niemal wywalczyć, premier bardzo długo ociągał się z utworzeniem tego stanowiska, a Jarudze-Nowackiej proponował stanowisko wiceministry kultury.

Była bez wątpienia najlepszą i najbardziej skuteczną Pełnomocniczką w historii tego urzędu. Konsekwentnie wspierała dyskryminowane grupy, nie wypierała się swego feminizmu, potrafiła krytykować kolegów ze swojej formacji i przypominać o obietnicach wyborczych. Upominała ministra zdrowia, gdy na liście leków refundowanych nie znalazły się żadne nowe środki antykoncepcyjne, żądała wyjaśnienia czy Tadeusz Iwiński molestował tłumaczkę podczas szczytu UE w Barcelonie, nie zgadzała się z argumentacją marszałka Marka Borowskiego, że finanse nie pozwalają na refundację in vitro. Wbrew oficjalnemu polskiemu stanowisku domagała się wycofania naszych wojsk z Iraku. Osoby szczególnie przeciwdziałające dyskryminacji nagradzała Okularami Równości, to wyróżnienie otrzymały m.in. Maria Janion i Kinga Dunin. Seksistom i homofobom dawała "Skierowanie do Okulisty". Wsparła wystawę "Niech Nas Zobaczą" i powstanie pierwszej książki o homofobii - zbiór "Homofobia po polsku".

Feministyczny beton

W schyłkowym okresie rządków SLD-UP Izabela Jaruga-Nowacka stała się najbardziej wpływową kobietą lewicy. W rządzie Marka Belki została wiceprezeską Rady Ministrów ds. Komunikacji Społecznej, pilotowała m.in. rządowy program "Posiłek dla potrzebujących". Wówczas także - w 2004 roku - została przewodniczącą Unii Pracy. Tym samym stała się nie tylko pierwszą wicepremierką w III RP, ale także pierwszą kobietą kierującą partią będącą w koalicji rządowej i mającą swoich reprezentantów i reprezentantki w Sejmie. Wkrótce rozpoczęła próbę budowania dużej formacji skupiającą nieskompromitowaną lewicę pod szyldem Unii Lewicy, skąd jednak odeszła w grudniu 2005 roku. Potem do Sejmu startowała z drugiego miejsca w Gdyni z listy SLD, ale do końca nie była członkinią tej partii.

Za swoją działalność wielokrotnie była obrażana i wyśmiewana. To o niej biskup Tadeusz Pieronek powiedział "Feministyczny beton, który nie zmieni się nawet pod wpływem kwasu solnego". Była to reakcja na informację, że Jaruga-Nowacka opowiada się za liberalizacją ustawy antyaborcyjnej, edukacją seksualną w szkołach i refundacją z budżetu środków antykoncepcyjnych. Wyśmiewano także jej próbę wprowadzenia żeńskich form na określanie stanowisk politycznych takich jak "ministra" czy "polityczka".

Przyjaciółka gejów i lesbijek

Bardzo zdecydowanie wspierała kolejne Parady i Marsze Równości, szczególnie te zakazane. Jedna z wersji mówi, że słynna Parada Równości 2005 zakazana przez Lecha Kaczyńskiego, ruszyła, bo na jej czele szła właśnie Izabela Jaruga Nowacka, wówczas wicepremierka rządu. "Pojawia się na demonstracjach i manifach, w których uczestniczą geje, transwestyci i inne kontrowersyjne postaci. Nie boi się uszczerbku swojego wizerunku" - mówiła Agnieszka Graff "Polityce" w tekście poświęconym polityczce.

Zawsze elegancka, atrakcyjna, przyznawała, że nie może żyć bez codziennej dawki programów informacyjnych. Była świetnie zorientowana jaką cenę płaci za swoje poglądy, jednocześnie dbała o wizerunek, pamiętam w czasie jednej z manif narzekała w prywatnej rozmowie, że w rankingu znanych polskich feministek "Playboy" zamieścił jej wyjątkowo niekorzystne zdjęcie.

Ostatni raz widziałem Izabelę Jarugę-Nowacką w grudniu ubiegłego roku, siedziała obok mnie, gdy w siedzibie Krytyki Politycznej odbywała się dyskusja na temat praw osób transseksualnych. Zgodziła się wziąć w niej udział jako jedyna przedstawicielka polskiego parlamentu, za to w czasie debaty kilkadziesiąt osób z Młodzieży Wszechpolskiej próbowało ją przerwać. Jaruga-Nowacka deklarowała pomoc w zorganizowaniu spotkania z posłami i posłankami w celu uświadomienia problemów z jakimi muszą się borykać osoby transseksualne, przyznawała, że są to kwestie o których jej koledzy nie mają pojęcia i edukację trzeba byłoby zacząć właśnie od nich. Jedna z ostatnich inicjatyw posłanki to wyrażenie poparcia dla Grupy Inicjatywnej ds. Związków Partnerskich, także w tej kwestii okazała wolę pomocy.

Bez wątpienia była najbardziej nam przyjazną osobą w polskim parlamencie, jedyną o której można powiedzieć "nasza". Będzie Jej bardzo brakowało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz