wtorek, 18 maja 2010

Napieralski - polski... No właśnie, kto?!

Konserwatywny prezydent Portugalii Anibal Cavaco Silva powiedział, że postanowił jednak podpisać ustawę zezwalającą na małżeństwa osób tej samej płci. Portugalski parlament uchwalił tę ustawę w styczniu, a Trybunał Konstytucyjny potwierdził jej legalność w kwietniu. W końcu sprawa zdaje się do dobiegać końca. Super wiadomość choć z drugiego krańca Europy i jakoś mało dla nas Polaków zdawać by się mogło interesująca. Ale moim zdaniem tylko pozornie. Im więcej państw instytucjonalizuje związki homoseksualne tym i Polska bliżej wprowadzenia takich rozwiązań. Jak ma się to tylko do ostatnich wypowiedzi Napieralskiego, który ponoć jest najbardziej gay friendly kandydatem na prezydenta?! Stwierdził ostatnio, że nie popiera żądań gejów i lesbijek do zawierania małżeństw i proponuje jakieś dziwolągi prawne o nazwie „umowy społecznej”. Napieralskiemu nawet instytucjonalizacja homozwiązków w formie związków partnerskich jest widać obca. A jeszcze kilka lat temu zapowiadano, że Napieralski ma być polskim Zapatero. Buaahhhhaaaa! Ogarnia mnie pusty śmiech jak sobie to przypomnę. Napieralski zmarnował i czas i pieniądze podróżując do Hiszpanii po nauki od tamtejszych socjalistów. I zmarnował chyba swoją szansę na to, by poparł go liberalny i nowoczesny światopoglądowo elektorat. Mojego głosu w nadchodzących wyborach raczej nie zdobędzie. Nadal niestety muszę czekać na polskiego Zapatero albo Sokratesa. Jak długo tylko można czekać?! Trochę śmiesznie i trochę strasznie wygląda obraz polskiej lewicy. Okazuje się bowiem, że uchodzący za megakonserwatywnego prezydent Portugalii zapowiedział podpisanie ustawy legalizującej homomałżeństwa a ponoć lewicowy i ponoć nowoczesny Napieralski oświadcza, że nie poparłby takich rozwiązań. To pokazuje wyraźnie, gdzie jesteśmy, że bliżej nam do Białorusi i Turcji niż do Portugalii i Hiszpanii. Nie oszukujmy się tylko, że jest inaczej, że jesteśmy częścią zachodniej cywilizacji, bo nie jesteśmy. Stwarzamy jedynie takie pozory. Więcej w nas niestety udawania niż prawdy. Świetnie obrazuje to wczorajsza wypowiedź Jerzego Buzka, który po angielsku rozwodził się o potrzebie zwalczania homofobii, o równouprawnieniu, o respektowaniu praw osób homoseksualnych i o zakazie dyskryminacji. W swym przemówieniu Jerzy Buzek powołał się między innymi na Kartę Praw Podstawowych Unii Europejskiej. Tylko co z tego skoro Polska dołączyła do protokołu brytyjskiego jeśli idzie o obowiązywanie Karty i skoro prawie nikt w polskich mediach nie wspomniał o przemówieniu Buzka a po angielsku niewielu Polaków go zrozumiało? Rozumiem, że przesłanie Buzka było skierowane do wszystkich krajów Unii i z tego powodu było po angielsku. Ciekaw jestem tylko, czy Buzek miałby odwagę powtórzyć to samo po polsku do polskich polityków i polskiego społeczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz