środa, 30 czerwca 2010

Nie będę wybierał między durnotą a durnotą

Nie będę wybierał między durnotą reprezentowaną przez Komorowkiego a durnotą Kaczyńskiego. Popieram poniższe stanowiska w sprawie wyborów:

Ewa Tomaszewicz
Dziennikarka i blogerka (trzyczesciowygarnitur.blogspot.com), współtwórczyni kabaretu Barbie Girls
Od momentu ogłoszenia nazwisk pretendentów do Pałacu Prezydenckiego mam wrażenie, że uczestniczę w jakimś zakrojonym na szeroką skalę eksperymencie socjologicznym. Pokrótce jego reguły wyglądają tak: wybierzmy najgorszych kandydatów z możliwych, zróbmy im mierną kampanię wyborczą, w której dominować będą frazesy w stylu „mam receptę na wszystkie wasze problemy”, i zobaczmy, czy ludzie to kupią. Kwintesencją tej miernoty, bylejakości i nieliczenia się z wyborcami jest dla mnie Bronisław Komorowski, który, gdyby nie stała za nim Platforma Obywatelska, prawdopodobnie uzyskałby w pierwszej turze wynik w granicach błędu statystycznego. Żałuję, że w Polsce na kartach do głosowania nie ma, tak jak w niektórych krajach, rubryki „żaden z powyższych”. Taka legitymizacja możliwości, że sort kandydatów jest wybitnie nietrafiony, pomogłaby podjąć decyzję tym, którzy nie chcą wybierać „mniejszego zła”, a boją się nie wybrać w ogóle. Mnie w tym roku jest łatwo, bo z jednej strony nie widzę żadnych plusów u Komorowskiego, z drugiej nie boję się prezydentury Kaczyńskiego. Poza tym nie kupuję kampanii wyborczej opartej na straszeniu tą czy inną opcją – strach to potężne narzędzie i nic dziwnego, że nasi politycy tak chętnie się nim posługują, kłopot w tym, że oprócz straszenia, trzeba coś jeszcze wyborcom zaoferować. W obliczu szczęśliwie już się kończącej kampanii wyborczej czuję nie strach, a złość na polityków, że traktują swoich wyborców jak idiotów i zmienili święto demokracji, jakim powinny być wybory, w kpiny z demokracji. I z tej złości też sobie zakpię i, podobnie jak w pierwszej turze, oddam głos nieważny. Na kogokolwiek – Cthulhu, czyli „największe zło”, Lady Gagę, która ma więcej niż Cthulhu zwolenników na Facebooku, Hillary Clinton, bo jest kobietą, Ani DiFranco, bo ją kocham, i Lassie, bo wróciła. Na karcie do głosowania będzie sporo miejsca, tak że będę mogła się wykazać.

Tomasz Raczek
Krytyk filmowy, publicysta, prezenter telewizyjny, wydawca (m.in. „Berka” i „Bierek” Marcina Szczygielskiego oraz „Zatoki ostów” Tadeusza Olszewskiego), szef programowy nFilmHD
Pierwsza tura debaty kandydatów na prezydenta RP stała się dla nas ważnym ostrzeżeniem: ani Bronisław Komorowski, ani Jarosław Kaczyński nie mają nam nic do zaproponowania. Na pytanie o to, jak zachowaliby się, gdyby na prezydenckim biurku znalazła się ustawa o związkach partnerskich (nie o małżeństwach homoseksualnych, ani o adopcji dzieci przez homoseksualistów, lecz ta najprostsza wersja o legalizacji związków z punktu widzenia prawa i finansów) zgodnie odpowiedzieli, że to sytuacja niemożliwa, abstrakcyjna i w naszym kraju dziwaczna, gdyż na czymś takim zależy tylko nielicznym grupom w Polsce. Praktycznie – marginesowym.
Jeśli chcecie teraz wybierać, który Pan K. jest lepszy to oświadczam wam – z punktu widzenia interesów gejów i lesbijek ten wybór jest całkowicie pozorny. Żaden nie jest lepszy – są tak samo zacofani i niepostępowi. Tak samo nas nie rozumieją i nie mają zamiaru tracić czasu na to, żeby dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Powtarzają komunały i stereotypy, drepczą w miejscu zadowoleni z faktu, że ktoś zawiązał im na oczach czarną chustkę. Nie muszą nas dzięki niej widzieć. Ale my jesteśmy! I jest nas coraz więcej.
Na kogo powinniśmy głosować? Jeśli czujecie się członkami społeczności LGBT i kwestia praw społecznych dla gejów i lesbijek jest dla was ważna – nie głosujcie w ogóle. Poczekajmy, aż nasz głos stanie się dla kandydatów równie ważny jak stały się głosy lewicy spod znaku Napieralskiego. Aż szanse obu panów K. będą tak wyrównane, że opłaci im się otworzyć oczy, dostrzec nas i o nas zawalczyć. Wtedy na pytanie o przyszłość związków partnerskich będą mieli tak dużo do powiedzenia, że zabraknie im przyznanych na to 2 minut. Na razie bowiem na odprawienie nas z kwitkiem wystarczyło 15 sekund.
Jeśli nawet nie stanie się to w czasie tych wyborów, to z całą pewnością nastąpi już niedługo w czasie kolejnych – do sejmu czy władzy lokalnej. A wtedy znajdzie się być może miejsce wśród polityków także dla naszych nieukrywających się w fikcyjnych, dyplomatycznych małżeństwach przedstawicieli…

Niech spojrzy w oczy takiemu gejowi jak ja

- Pani dyrektor - mówiłem na pogotowiu - proszę mnie potraktować po ludzku, chcę się dowiedzieć, jak umarł, nikomu to nie zaszkodzi. Ja go kochałem. Była jak skała - opowiada Przemek Manasterski

Piotr Pacewicz: W wyborczą niedzielę o świcie na krakowskiej ulicy zginął pański partner.

Przemek Manasterski: Wojtka uderzył samochód. Podobno wszedł na pasy na czerwonym świetle, odrzuciło go daleko. Nie to, że mam żal do Boga, ale

Długo byliście razem?

- Poznaliśmy się w styczniu. Jakby dwie połówki jabłka się odnalazły.

Cytuje pan Platona.

- My naprawdę odnaleźliśmy to, czego szukaliśmy. Wojtek pracował na Śląsku jako ochroniarz, miał 30 lat. Od marca mieszkaliśmy w moim mieszkaniu w Krakowie. Mam 44 lata, wykształcenie muzyczne, otworzyłem właśnie klub. To była taka radość, robić coś wspólnie. Wojtek mi pomagał.

To raczej pan go wspierał.

- Rok temu miałem udar mózgu, do dziś mam niedowład nogi i ręki. Wojtek robił to, czego ja nie mogę. Widać było, że kocha mnie nieprzytomnie. To był taki dobry związek. Jeden za drugiego skoczyłby w ogień.

Jak się do siebie zwracaliście?

- On do mnie misiu, a ja - skarbie, najczęściej.

Jak się pan dowiedział o wypadku?

- W sobotę Wojtek został dłużej w klubie. Nie wrócił na noc. Rano zadzwoniła siostra Wojtka, że była policja u ojca. Że Wojtek nie żyje. Zadzwoniłem na policję. Wyjaśniłem, że mój partner zginął. Niczego nie powiedzą, bo nie jestem spokrewniony. Tylko potwierdzili, że był jakiś wypadek.

Poszedłem na pogotowie. Błagałem panią dyrektor, by mnie skontaktowała z lekarzem, który był na miejscu. Proszę mnie potraktować po ludzku - mówiłem - chcę się dowiedzieć, jak umarł, nikomu nie powiem, nikomu to nie zaszkodzi. Ja go kochałem. Była jak skała: "Nie mogę udzielić informacji". - Życzę pani, żeby się znalazła w takiej sytuacji, poczuła to, co ja - powiedziałem. W kostnicy znalazłem dobrego człowieka. Nie mógł mnie wpuścić, ale powiedział, że Wojtek jest po sekcji i wygląda dobrze.

Przyjechały siostry Wojtka odebrać jego dowód, bez tego niczego nie można załatwić. Już wszystko przygotowałem, znajoma prowadzi zakład pogrzebowy. Wybrałem ubranie.

Poszedłem na policję z siostrami. Ale aspirantka, która opowiedziała o wypadku, wyrzuciła mnie z pokoju. Chociaż siostry tłumaczyły, że byłem partnerem Wojtka.

Pan ma z jego rodziną dobre relacje.

- Chwała Bogu na wysokości. Na klepsydrze napisali, że umarł "nasz ukochany syn, brat i przyjaciel". We wtorek go zobaczyłem w trumnie, całowałem po czole, był taki zimny, taki żaden. W dłoń włożyłem mu płytę Górniak, prezent urodzinowy. Gdyby nie pomoc sióstr, już bym go nie zobaczył. Nie mam prawa. Nasza miłość, związek, moja rozpacz - to wszystko się nie liczy. Wpadasz w taką studnię.

A gdyby rodzina Wojtka nas nie akceptowała? Mógłbym ewentualnie przyjść na pogrzeb, stanąć z boku.

A gdyby Wojtek był w szpitalu nieprzytomny? Toby mnie do niego nie dopuścili. Ale ja bym się dostał, przekupiłbym wszystkich.

A gdybym to ja zginął? Wojtek nic by nie odziedziczył. Mieszkanie, samochód, konto - wszystko by przepadło. Choć jestem pewien, że moja wspaniała mama, lekarka, pozwoliłaby dalej mieszkać u nas Wojtkowi.

Chciałem postawić Wojtkowi świeczkę tam, gdzie zginął. Siostry nie pamiętały adresu. Na policji nawet tego mi nie powiedzieli. Znajomy taksówkarz obdzwonił korporacje. Ktoś widział wypadek, ciało Wojtka przykryte płachtą.

Obaj kandydaci na prezydenta mówili w debacie, że nie podpisaliby ustawy o związkach partnerskich. Według Kaczyńskiego takie związki to łamanie konstytucji.

- Na niego nie ma co liczyć. To, co on mówi o gejach albo o in vitro To człowiek uwikłany, sfrustrowany, nienawidzi ludzi.

Komorowski nie był wiele lepszy: żadna ustawa nie jest potrzebna, wystarczy obecne prawo. Potem coś dodał, że jeśli nie jest możliwa opieka w szpitalu, to może by należało...

- Łatwo tak gadać, jak się ma pięcioro dzieci i żonę. Ale ludzie są w różnych związkach, heterycy też często bez ślubu. Trzeba się pochylić nad wszystkimi. Chętnie bym się spotkał twarzą w twarz z Komorowskim i zapytał: "A co by pan zrobił w mojej sytuacji? Jakby się pan czuł?". I żeby popatrzył w oczy takiemu gejowi jak ja.

Prof. Wiktor Osiatyński powtarza, że mniejszości nie mogą już liczyć na solidarność, że większość uzna ich prawa tylko wtedy, gdy będą o nie walczyć.

- Najpierw pokornie prosiłem, by się czegoś dowiedzieć, zobaczyć go, pochować. Teraz ogarnia mnie wściekłość. Wojtkowi życia nie wrócę, ale chciałbym, żeby nikt nigdy czegoś takiego nie przeżył. Tu nie chodzi o żadną adopcję dzieci, ale o rejestrację związku partnerskiego! Przecież płacę podatki. Państwo powinno otaczać opieką także mnie. A nie traktować jak obywatela drugiej kategorii.

Prawa, których nie mają pary homoseksualne:

- do informacji o stanie zdrowia i podejmowania decyzji o leczeniu partnera/ki

- do adopcji dziecka po zmarłym.

- do wspólnego opodatkowania

- do objęcia bezrobotnego/ej partnera/ki ubezpieczeniem zdrowotnym

- do renty rodzinnej lub emerytury po zmarłym partnerze/rce

- do dziedziczenia ustawowego (mieszkania, samochodu itd.) i zaliczenia partnera(ki) do I grupy spadkowej (partnerzy mogą dziedziczyć tylko na mocy testamentu, płacąc najwyższe podatki i podlegając tzw. zachówkowi krewnym zmarłego)

- do "dziedziczenia" prawa do lokalu komunalnego na zasadzie "osoby, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu z najemcą"

- do ubiegania się o członkostwo w spółdzielni i ustanowienia spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego po zmarłym

- do dysponowania wkładem pieniężnym na rachunku bankowym zmarłego (tak jak małżonkowie: kwota do 20-krotnego przeciętnego wynagrodzenia może być wypłacona i nie wchodzi do masy spadkowej)

- do odmowy składania zeznań w procesie karnym i postępowaniu podatkowym, administracyjnym i cywilnym, gdyby mogły one obciążyć partnera

- do pochowania zmarłego partnera (zmarłej partnerki)

PS. Po przeczytaniu tego wywiadu zakręciła mi się łza w oku. Co za skurwysynem trzeba być by jak Komorowski czy Kaczyński mówić, że nie ma potrzeby ustawy albo że taka ustawa byłaby zła. Ludzie tacy są dla mnie nic nie warci. Dlatego na takich ludzi nie zagłosuję. Nigdy.

Wysłałem kopię wywiadu z listem do Komorowskiego, Kaczyńskiego i do Parlamentu. Radzę innym zrobić tak samo. Trzeba tym ludziom uswiadomić ich bezdusznosc i głupotę.

Europride 2010 - Trasa parady

Znana już jest trasa tegorocznej parady podczas Europride w Warszawie. Oto ona:

wtorek, 29 czerwca 2010

Νίκος Γκάνος

Od kilku tygodni słucham Nikosa Ganosa. Wpada mi w ucho wszystko w jego wykonaniu. Czuję w związku z tym, że to nie jest zwykłe zauroczenie... :)







Kylie Minogue na paradzie w Madrycie

Australijska gwiazda pop, Kylie Minogue, chce podziękować swoim fanom-gejom za ich liczne wyrazy sympatii i wsparcia podczas specjalnego, darmowego koncertu. Minogue zaśpiewa dla gejów 3 lipca w Madrycie. Plenerowy występ wokalistki będzie częścią parady gejów, która każdego roku przyciąga tysiące uczestników.

Koncert wokalistki odbędzie się na Plaza de Espana i będzie darmowy. Kylie przyznała, że nie może się doczekać.

"Jestem poruszona i wdzięczna. Od dawna mam wyjątkową relację z gejowską publicznością. Jestem szczęśliwa, że liczą na mnie podczas swojego święta" - powiedziała Minogue.

Kylie Minogue od lat uznawana jest za ikonę gejów. Jej otoczenie, jak i ona sama chętnie się do tego odwołują. "W zeszłym tygodniu pracowaliśmy nad kolejnymi piosenkami. Brzmią jak 500 tańczących mężczyzn z nagimi torsami. Muzyka jest brudna, jest spocona i trochę niegrzeczna. Wspaniały gejowski pop" - mówił w 2007 roku szkocki DJ i producent Calvin Harris.

Szkoda, że nie w Polsce ten koncert. Tym bardziej, że podczas madryckiego gay pride wystapi wiele gwiazd na scenie.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Leczenie kliniki w Barcelonie

Przeciwko klinice psychiatrycznej w Barcelonie w hiszpańskim regionie Katalonia rozpoczęto dochodzenie w sprawie oferty "leczenia" homoseksualizmu poprzez terapię i środki farmakologicznee. Katalońska minister zdrowia Marina Geli powiedziała, że homoseksualizm nie jest chorobą i jeśli zarzuty postawione klinice się sprawdzą tzn. zostanie udowodnione, że w klinice dochodziło do prób „leczenia” ludzi z homoseksualizmu lekarze zostaną ukarani. Uważam, że stanowisko rządu Katalonii jak najbardziej słuszne. Pomysł by zmieniać ludziom orientację seksualna uważam za karygodne. Nawet jeśli zdarza się, że ludzie odczuwają dyskomfort z powodu homoseksualizmu to nie jest tego przyczyną homoseksualizm, a homofobia. Podlegać leczeniu może co najwyżej brak akceptacji własnej orientacji seksualnej a nie orientacja seksualna, która sama w sobie jest przecież rzeczą neutralną. Dokonać tego można przez właściwą terapię. Osoby, które próbowano „leczyć” z homoseksualizmu w katalońskiej klinice wspominają to doświadczenie jako traumatyczne. 35-letni mężczyzna powiedział hiszpańskiemu dziennikowi „El Pais”, że „jest to pranie mózgu”, które doprowadziło go do poczucia winy i przeświadczenia o tym, że jest chory. Nie o tym jednak chciałem pisać, a o wypowiedzi psychiatry z tej kliniki - Joaquina Munoz – którego słowa mnie oburzyły. Powiedział on m.in., że "nikt nie chce być homoseksualistą, to się po prostu ludziom przydarza. Jeśli geje mogliby zmienić swoją orientację seksualną przez zażycie pigułki to 99 procent z nich wzięłoby ją." To kompletny nonsens. To homofobiczne otoczenie stara się wmówić i sobie i gejom, że tak jest, a jest to nieprawda. Homoseksualiści nie chcą zmiany orientacji seksualnej. Orientacja seksualna nie jest powodem ich psychicznego cierpienia, a właśnie wspomniana homofobia. Jeśli geje zażyliby taką pigułkę, która zmieniłaby ich w heteroseksualistów, to tylko i wyłącznie z powodu homofobii. Naturalnym jest, że seks z osobą tej samej płci jest dla osoby homoseksualnej rzeczą przyjemną idiotyzmem jest twierdzenie czegoś innego. Ciekawe, czy cytowany psychiatra chciałby zmienić swoją orientację seksualną.
Ja nigdy w swoim życiu nie miałem nawet przez minutę chęci ani nie odczuwałem potrzeby zmiany orientacji seksualnej, choć zdarzyły się osoby w moim życiu, które usiłowały mi wmówić, że powinienem to odczuwać. Ale to była ich imaginacja. Ja takiej ochoty nie miałem. Zawsze wiedziałem, że jestem homoseksualny i zawsze było mi dobrze z tym jaki jestem. Nie wyobrażam sobie nawet, bym mógł chcieć zmiany. Mam znajomego, który twierdził w przeszłości, że zmieniłby orientację, gdyby mógł, ale podczas rozmowy okazało się, że tak naprawdę to nie chciałby zmiany orientacji, a to czego naprawdę pragnie to zmiana wrogiego nastawienia rodziców do jego orientacji. Prawda jest taka, że osoby homoseksualne, które deklarują chęć zmiany orientacji, w rzeczywistości nie tego chcą, a pragną jedynie uwolnienia od homofobii. Nie zauważanie tego związku przez psychiatrę jest rzeczą straszną. Jednocześnie koniecznym jest podkreślenie tego, że próby dokonania zmian orientacji mogą powodować depresję, prowadzić do autodestrukcyjnych zachowań, lęków, a nawet samobójstw.
Cieszyć się należy jednak z tego, że władze hiszpańskie wzięły pod lupę tę klinikę, o której pisałem na wstępie. Uważam, że nie można tolerować przemocy, jaką jest poddawanie osób próbom zmiany orientacji seksualnej. Nazywanie tego procederu leczeniem nie jest nawet ponurym żartem. To niedopuszczalna manipulacja. Tolerowanie tego typu rzeczy jest całkowicie nieetyczne, gdyż praktyki te prowadzą do wielu problemów psychicznych u osób poddawanych takim pseudoterapiom, a nierzadko nawet do ich śmierci. Ludzie, którzy do tego doprowadzają powinni być karani.

Kristen Bjorn Pride

Bardzo bym chciał, żeby ktoś ściągnał platformę z chłopakami Kristena Bjorna na Europride w Warszawie. To byłoby coś. Oglądając, jak prezentowali się oni podczas parady w Madrycie, wpadłem w niemały zachwyt. Jest co podziwiać. Mężczyźni wyglądają fantastycznie.












Dwaj panowie na ostatnich trzech zdjęciach to Francesco D’Macho i Damien Crosse, którzy nie tylko razem wystepują w filmach Kristena Bjorna, ale są razem także w życiu prywatnym.



Panowie w 2009 r. zawarli w Madrycie związek małżeński. Oto znalezione przeze mnie zdjęcia z ich wesela.







niedziela, 27 czerwca 2010

26 czerwca 2010 - Paryż/Dublin/Oslo/Sofia/St. Petersburg

Wczoraj w Paryżu na ulicach podczas Gay Pride bawiło się ponad pół miliona ludzi. W tym roku bardzo silnie akcentowano postulaty wprowadzenia małżeństw homoseksualnych. W Dublinie paradowało około 22 tysięcy ludzi. Impreza w stolicy Irlandii w tym roku wyjątkowa, ponieważ parlament kończy własnie prace nad ustawą o związkach partnerskich. Stąd hasło tej parady w tym roku brzmiało "We are family". W Oslo w paradzie bawiło się około 5 tysięcy osób. W Norwegii już postulatów podobnych do tych z parady paryskiej czy dublińskiej nie było z tej prostej przyczyny, że w Norwegii trudno byłoby szukać przejawów dyskryminacji prawnej osób homoseksualnych. Parada w Oslo mogła dzięki temu być tym czym powinna - prawdziwym swietem dumy i radosci.

Paryż





















Dublin











Oslo
















W Polsce tym czasem boimy się zglaszać postulaty związków partnerskich. Dlatego nasze parady wciąż bliższe są takiej ta, która odbyła się wczoraj również w Sofii, gdzie policjantów było więcej niż uczestników.
Ludzie - ruszcie w końcu tyłki i przyjdzcie na paradę w Warszawie w tym roku. Pokażcie w końcu, że jestecie i że zależy wam na tym, by w końcu i w Polsce prawa gejów i lesbijek przestały być łamane. Udział w paradzie niech będzie także gestem solidarnosci z tymi, których prawo do zgromadzeń jest łamane, co miało miejsce wczoraj w Petersburgu, gdzie policja zaaresztowała uczestników tamtejszej parady.