wtorek, 15 czerwca 2010

Prawne zamieszanie i moje nadzieje na zmiany

W przeglądzie prasy ciekawa historia pary gejów z Niemiec. Andreas Boettcher, 37-letni Niemiec, zawarł w 2006 r. w Kanadzie związek małżeński z Hiszpanem. Zarówno w Hiszpanii jak i w Kanadzie obaj panowie zostali uznani za małżonków. Po zamieszkaniu w Niemczech urząd miejski uznał Andreasa Boettchera jednak za kawalera. Małżonkowie dostarczyli zaświadczenie z Kanady o zawarciu małżeństwa jak też hiszpańskie dokumenty stwierdzające, że są małżeństwem. Urząd niemiecki odmówił jednak uznania pary za małżeństwo, zaznaczając, że dla par jednopłciowych niemieckie prawo przewiduje związki partnerskie. I wszystko byłoby dla mnie jasne, gdyby nie to, że ten sam urząd odmówił uznania pary za związek partnerski jak też rejestracji związku partnerskiego argumentując to tym, że… z hiszpańskich dokumentów wynikało, że panowie są zamężni, a więc nie są stanu wolnego i nie spełniają tym samym warunków do zawarcia związku! Absurdalne, nieprawdaż?! Panowie musieli oddać sprawę do sądu, który co prawda nie uznał ich za małżonków, ale nakazał urzędowi uznanie pary za zarejestrowany związek partnerski. Sąd rozstrzygnął, że związki małżeńskie zawarte za granicą przez osoby tej samej płci mają być automatycznie uznawane za rejestrowane partnerstwo. Sprawa ta wyraźnie wskazuje na potrzebę ujednolicenia prawodawstwa w tej kwestii, przynajmniej na obszarze Unii Europejskiej. Niemieckie organizacje gejowskie coraz silniej zaczynają naciskać na władze, by wprowadziły zamiast związków partnerskich homomałżeństwa. Coraz głośniejsze są podobne postulaty w Wielkiej Brytanii. Wydaje się, że tutaj żądania te mogą zostać niedługo zrealizowane przez władze. Nowy premier i rząd milczą na ten temat, jednak podczas kampanii wyborczej Partia Konserwatywna zapowiadała, że rozważy ten postulat. Byłby on rozsądny o tyle, że związki partnerskie i małżeństwa cieszą dokładnie tymi samymi prawami i obowiązkami. Nie ma między nimi żadnych różnic poza nazewnictwem i tym, że małżeństwo może być zawarte zarówno w urzędzie jak i w kościele, a związek partnerski tylko w urzędzie, a i to ostatnie wkrótce ma się zmienić, gdyż zgodnie z przygotowywaną nowelizacją rejestracji związku partnerskiego będzie można dokonywać także w kościele z udziałem duchownego. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Po Islandii kolejnym krajem, który najprawdopodobniej zamiast związków partnerskich umożliwi gejom i lesbijkom zawieranie małżeństw będzie Luksemburg. Premier tego kraju zapowiedział, że proces ustawodawczy powinien się zakończyć przed wakacyjną przerwą parlamentu.
Wszystko to mnie skłania do zastanowienia się nad tym co byłoby, gdyby homoseksualna para obcokrajowców, która wzięła ślub w Hiszpanii czy w Holandii zamieszkała w Polsce i zażądała potwierdzenia ich małżeństwa przez polskie urzędy. Jeszcze lepiej, gdyby para ta wychowywała adoptowane wspólnie i obaj małżonkowie byliby jego prawnymi rodzicami. Czekam na taki przypadek. Szczególnie byłbym ciekaw rozstrzygnięcia kwestii rodzicielstwa. Nie wyobrażam sobie rozwiązania innego, jak potwierdzenie ojcostwa obu partnerów, jak tu bowiem wybrać jednego skoro obaj są jego prawnymi rodzicami w innym państwie, a żaden nie jest ich biologicznym ojcem. Przecież sąd nie rzucałby monetą. Jeszcze ciekawiej byłoby, gdyby któryś z panów zgłosił w polskim urzędzie chęć zawarcia małżeństwa z kobietą. Czy wówczas polski urząd pozwoliłby zamężnemu Hiszpanowi czy Holendrowi na to? Przecież zgodnie z zaświadczeniem hiszpańskim czy holenderskim nie byłby stanu wolnego. Podejrzewam, że nie pozwoliłby i tym sposobem prawdopodobnie polski urząd z jednej strony nie uznałby ślubu dwóch mężczyzn a z drugiej uznał. Śmieszne, ale bardzo realne. Myślę, że z czasem na tym europejskim chaosie prawnym polscy geje i lesbijki skorzystają. Jestem pewny, że prędzej czy później polskie władze i sądy będą się musiały zmierzyć z rozwiązaniem takich kwestii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz