wtorek, 20 lipca 2010

Magdalena Dubrowska - Czy parada EuroPride w Warszawie się udała?

Daleko nam do Madrytu i Paryża. Ale kiedy pod koniec parady zagadnęłam grupę Niemców, czy nie są rozczarowani tak małym marszem, oświadczyli, że dawno nie byli na równie wyjątkowej i przyjaznej paradzie.


Festiwal poprzedzający największą w Europie paradę mniejszości seksualnych zaczął się serią niewypałów. Happening "Rzuć jajkiem w pedała" oprotestowany przez część środowiska LGBTQ. Afera o papieskie hasło na plakatach. Na szumnie zapowiadany set didżejski Boya George'a do klubu M25 przyszło chyba czterdzieści osób. Dwie godziny po zaplanowanym początku imprezy goście dostali informację, że właśnie ktoś jedzie po George'a na lotnisko, a po kolejnych dwóch, że gwiazda robi makijaż. Jedna z debat nie odbyła się, bo nikt nie przyszedł. W Muzeum Narodowym, które z okazji EuroPride przygotowało wielką wystawę sztuki homoerotycznej, jak powiedziała nam jego pracowniczka, ruch nie zwiększył się znacząco. Na chóry gejowskie wykupiono ok. 300 biletów, choć Sala Kongresowa ma prawie 3 tys. miejsc.Organizatorzy wiedzieli, na co się decydują, kiedy podejmowali się przeprowadzenia tak wielkiej imprezy, ale też nie mogli się tego nie podjąć. Dla polskich gejów i lesbijek to prestiż i przywilej. A stowarzyszenie organizatorów EuroPride wybrało na gospodarza kraj postkomunistyczny, żeby zwrócić uwagę świata, że prawa człowieka są wciąż łamane, nawet w Unii Europejskiej. Fundacja Równości została sama z wielką imprezą (miasto i większość firm nie chcieli w ogóle rozmawiać o pieniądzach), a teraz pewnie z potężnym kredytem do spłacenia. Niektórzy geje i lesbijki w ogóle nie włączyli się w imprezę, bo ich zdaniem takie parady utrwalają stereotyp rozerotyzowanego geja. Dlatego słowa uznania należą się poszczególnym osobom, organizacjom, fundacjom i knajpom, dzięki którym przez festiwalowy tydzień w ogóle coś się w mieście działo. Udany turniej kobiecej piłki nożnej tak naprawdę zorganizowała jedna osoba.
Najważniejszym wydarzeniem EuroPride był sobotni marsz, na który przyjechało 8 tys. osób. Porażka? Niektórzy twierdzą, że tak, choć przeważnie ci, którzy na paradzie nie byli. Myślę, że rozczarowanie to efekt apetytów na drugi Madryt (w EuroPride wzięło tam udział półtora miliona osób), które rozbudzili w nas sami organizatorzy. Na pierwszej konferencji poświęconej EuroPride szef Fundacji Równości Tomasz Bączkowski spodziewał się 20 tys. przyjezdnych. W kulminacyjnym momencie mowa była o 70 tys. uczestników. Potem liczba zaczęła spadać, w końcu organizatorzy zgłosili w urzędzie miasta 15-tysięczną manifestację. Kiedy padła informacja, że na paradzie będzie tylko dziewięć platform, moja znajoma żachnęła się, że w Paryżu jechało ich 75.Oczywiście, daleko nam do Madrytu i Paryża, ale kiedy pod koniec parady zagadnęłam grupę Niemców, czy nie są rozczarowani tak małym marszem, oświadczyli zgodnie, że dawno nie byli na tak wyjątkowej i przyjaznej paradzie dumy jak nasza. I że "czuło się coś w powietrzu". Myślę, że dla obywateli krajów, w których geje i lesbijki mogą zawierać związki partnerskie, ujawniać się w pracy i przed sąsiadami, gdzie w ogóle nie trzeba chronić parad równości, a policjanci co najwyżej tańczą na platformie, EuroPride w Warszawie była szczególnym przeżyciem. Jak na nasiąknięty homofobią kraj to był sukces.Chodzę na parady równości od 2002 r. Bywały małe i duże. Ale takiego święta i tylu ludzi na pl. Bankowym jeszcze nigdy nie widziałam. To było imponujące i dodało wszystkim skrzydeł. Znajoma, która wcześniej narzekała, że jesteśmy prowincją, kiedy już maszerowała w tłumie, to się popłakała. Powiedziała, że po raz pierwszy czuje się jak w Europie.Władza tylko się ośmieszyła, ignorując jedną z największych demonstracji ostatnich lat. Nie widząc problemu, który części obywateli nie pozwala normalnie żyć. Ośmieszyli się też ci, którzy rzucali jajkami i butelkami w pokojową demonstrację.A przede wszystkim zszokowały mnie tłumy gapiów. Machali i robili sobie zdjęcia. Przyprowadzili dzieci. Nie bali się. Zobaczyli, że nikt nie kopuluje na platformach. Pomyślałam, że może wcale nie jest tak tragicznie z tą polską homofobią. I jeśli odbyłoby się referendum w sprawie związków partnerskich, społeczeństwo zdecydowałoby mądrze.

1 komentarz:

  1. Większość ludzi jednak reaguje pozytywnie lub po prostu obojętnie, poza wyjątkami z MW czy NOP-u... Aż tak źle nie jest, ale wciąż pozostaje wiele do zrobienia. zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń