czwartek, 16 września 2010

Po powrocie

Po tygodniu nieobecności wróciłem do ojczyzny i na dworcu przetarłem oczy ze zdziwienia na widok artykułu w prasie sochaczewskiej wiszącej na kiosku o tym, że burmistrz Sochaczewa udzielił ślubu dwóm kobietom. Nie było mnie tydzień i takie zmiany?!?! Zerknąłem szybko w net, żeby sprawdzić o co chodzi i dowiedziałem się, że nie zupełnie to tak, że dwie kobiety, przynajmniej z formalengo punktu widzenia. Życzę młodej parze szczęścia i cieszę się ich szczęściem, ale nazywanie tego faktu ślubem dwóch kobiet i do tego mówienie, że dokonał się jakiś postęp cywilizacyjny w Sochaczewie jest dla mnie zupełnym nieporozumieniem. Byłby może i w pewnym stopniu postęp, gdyby obie panny młode przyszły na ślub ubrane tak jak chcą, czyli w suknie, ale - jak same przyznają - ugięły się pod presją rodziny i wyszło w gruncie rzeczy nijak. Dlatego na mnie ten ślub wrażenia nie zrobił. Smutne to, że w Polsce panna młoda musi być formalnie panem młodym, żeby z drugą panną młodą złożyć przysięgę małżeńską.
Bardziej cieszy mnie powodzenie polskich par w konkursie SAS-u. Zaskoczeniem jest dla mnie i ich ilość i zajmowane miejsca. I nie interesuje mnie to, że SAS robi sobie dzięki temu reklamę. Akcja SAS-u okazała się być lepszym nośnikiem naszych postulatów niż słynne "Niech nas zobaczą". Dalej kibicuję Ewie i Gosi. Bardzo by mnie ucieszyło gdyby się im udało wygrać ten konkurs. Stąd mój apel - głosujcie na nie. Poznałem dziewczyny i jestem przekonany o tym, że są one same jak i ich miłość warte tej nagrody. Poza tym zachęcam dalej polskie pary do zgłaszania się do konkursu i do głosowanie na nie. Niech nas zobaczą!!!
Radziszewska niestety znów się kompromituje, tym razem w Gościu Niedzielnym (o ile dobrze pamiętam tytuł, bo takiego szajsu nie czytam). Pewnie kolejny raz wysmaruję coś w proteście, choć mam wrażenie, że moje listy wysyłam w próżnię, bo żadnej odpowiedzi z biura Radziszewskiej się jeszcze nie doczekałem. Liczę jednak na to, że ktoś je jednak czyta i zauważy, że nie wszystkim odpowiada to, że zacofana homofobka jest pełnomocnikiem ds równego statusu.

A to moje wspomnienia z Korfu:




Wszystko było tak jak sobie to wymarzyłem - słońce, ciepłe morze, dojrzewające cytrusy na drzewach, lasy oliwne na wzgórzach, cień pod palmą, retsina i musaka na kolację, fale uderzające o skały i seks na dzikich plażach. Niestety teraz przede mną zimowa szara rzeczywistość.

1 komentarz:

  1. Nagłówek miał po prostu przyciągać uwagę... Bardziej pasowałby tytuł "Transgenderyczny ślub w Polsce", ale cóż to za dziwne słowo "transgender"? :P Szanse na jego rozumienie w Polsce przez przeciętnego czytelnika - nikłe. zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń