czwartek, 4 listopada 2010

Radziszewska wstydu nie ma

Posłowie z nieformalnej grupy zajmującej się prawami osób LGBT w Parlamencie Europejskim, Michael Cashman, Ulrike Lunacek oraz Raül Romeva, napisali list otwarty do minister Elżbiety Radziszewskiej. Odnoszą się w nim do "prób ocenzurowania" przez pełnomocnika informacji o stanowisku Viviane Reding wobec kwestii orientacji seksualnej a odmówienia zatrudnienia w szkołach wyznaniowych.

W ubiegłym tygodniu, po zaprezentowaniu w mediach interpretacji unijnych przepisów przez Viviane Reding, która wyraźnie wskazywała na to, że nie szkoły wyznaniowe nie mają prawa do zwalniania nauczycieli z powodu orientacji seksualnej, Radziszewska wysłała do mediów protest z żądaniem sprostowania, jakoby opublikowały one nieprawdziwą informację o tym, że "Komisja Europejska uznała interpretację Dyrektywy 2000/78/WE przez polskiego Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Traktowania za błędną". Radziszewska zarzuciała mediom manipulację i brak dziennikarskiej rzetelności. Minister Radziszewska, w przysłanym liście stwierdziła, że Viviane Reding w swojej odpowiedzi nie odnosiła się bezpośrednio do słów pełnomocnika o możliwości niezatrudnienia zadeklarowanej lesbijki w szkole katolickiej - list miał raczej charakter ogólny, a ponadto napisała, że "Komisarz Viviane Reding na ww. zapytanie potwierdza podawaną przeze mnie wielokrotnie interpretację przepisów zawartych w dyrektywie". List od Radziszewskiej dostała m.in. Gazeta Wyborcza, KPH, Inna Strona i Polgej. List taki zakrawa na kpinę, bowiem interpretacja przepisów antydyskryminacyjnych przez Komisarz Viviane Reding była pochodną tego, co Radziszewska powiedziała, a ponadto Viviane Reding wyraźnie wskazała, że Radziszewska racji nie ma. Jest szczytem ignorancji i zakłamania twierdzenie przez Radziszewską, że Viviane Reding podziela jej opinię w sprawie dyskryminacji osób homoskesualnych przez szkoły wyznaniowe. Komisja Europejska bardzo jasno dała do zrozumienia bowiem, że nie ma związku między pracą nauczyciela w szkole wyznaniowej a orientacją homoseksualną, a co się z tym wiąże dyskryminacja jest tutaj zakazana. Po Radziszewskiej spodziewałbym się, że po swoim błędzie zapadnie się pod ziemię albo chociaż przeprosi i sprostuje swoje wypowiedzi. Tymczasem okazuje się, że Radziszewska nie tylko nie przyznaje się do błędu, ale jeszcze próbuje cenzurować media.

Dlatego wczoraj na stronach unijnej grupy zajmującej się prawami osób LGBT pojawił się artykuł oraz odnośniki do wspomnianego wyżej listu otwartego. "Polski minister ds. Równego Traktowania wysyła cenzorskie żądania do mediów i organizacji" - donosi tytuł artykułu. Michael Cashman podkreślił także, że "Rolą ministra nie jest interpretowanie unijnego prawa zgodnie z jej przekonaniami. Musi przyjąć do wiadomości, że w tym przypadku nie miała racji - oraz, że Komisja, prawo unijne oraz unijne prawoznawstwo w tym miejscu się z nią nie zgadzają". Posłowie wyraźnie w liście zaznaczają, że pytanie skierowane do Komisji Europejskiej odnosiło się do wypowiedzi minister Radziszewskiej odnośnie interpretacji dyrektyw unijnych, które pozwalają szkołom wyznaniowym odmówić pracy "zadeklarowanej lesbijce-nauczycielce". Posłowie przywołują także odpowiedź Reding, która napisała, że "Komisja nie dostrzega, żeby orientacja seksualna nauczyciela mogła stanowić istotny i determinujący wymóg zawodowy". "Jesteśmy zaniepokojeni faktem, że prośba o wycofanie relacji opublikowanych przez wspomniane wcześniej media może być odebrana przez nie jako groźba, zwłaszcza przez te o słabszej pozycji, jak innastrona.pl i polgej.pl". Kopię listu wysłanego do Radziszewskiej można znaleźć na stronie Parlamentu Europejskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz