poniedziałek, 14 lutego 2011

Homomałżeństwa w Wielkiej Brytanii

Rząd brytyjski zapowiedział zmiany prawne umożliwiające parom jednopłciowym zawieranie małżeństw. Od kilku lat geje i lesbijki mogą w Wielkiej Brytanii zawierać cywilne związki partnerskie. Skutki prawne tych związków są co prawda takie same jak małżeństwa, ale chociażby z nazwy małżeństwami nie są. Cieszę się, że rząd brytyjski dostrzegł absurd tego seksualnego apartheidu. Obowiązywanie dwóch instytucji z tymi samymi uregulowaniami wydaje się być śmieszne, skoro może być to jedna instytucja dostępna dla wszystkich. Tzw. chrześcijanie krzyczą o zamachu na instytucję małżeństwa (skąd ja to znam!), co jest dla mnie śmieszne i absurdalne. Heteroseksualiści przecież nic nie stracą, jeżeli parom homoseksualnym przyzna się prawo do zawarcia małżeństwa. Czy tzw. chrześcijanie uważają, że dla heteroseksualistów homoseksualizm jest tak pociągający i interesujący, że zamiast z osobami odmiennej płci zaczną zawierać małżeństwa z kimś tej samej płci? Przecież to idiotyczne. Choć z drugiej strony łaskocze to moją homoseksualną dumę, albowiem nie sądziłem, że homoseksualizm jest dla nich aż tak atrakcyjny, że boją się odejścia swych mężów i żon w celu połączenia się homoseksualnym węzłem małżeńskim. Irytujące są dla mnie wycia chrześcijańskich terrorystów, że małżeństwa homoseksualne są niezgodne z ich mitologią. Chuj mnie obchodzi ich mitologia. Jeśli tak jest dla nich ważna ta bajka to czemu nie zajmą się najpierw sobą i nie ukamienują cudzołożników w ich szeregach albo tych, którzy spośród nich pracują w szabat? Przecież tak nakazuje im ich mitologia. Również powoływanie się na tradycję i dorobek chrześcijaństwa jest niedorzeczne. Małżeństwo istniało tysiąclecia wcześniej niż pojawiły się pierwsze sekty chrześcijańskie. I w historii różnie ono wyglądało. Poza tym warto zauważyć, że małżeństwo przestało być w cywilizowanym państwie instytucją religijną i funkcjonuje coś takiego jak małżeństwo cywilne. Co zaś tyczy się tradycji to pomyłką jest utożsamienie tradycji z czymś wyłącznie dobrym. Jeśli byśmy mieli cenić wszystko co tradycyjne to powinniśmy przywrócić niewolnictwo, bo miało długą tradycję, albo odebrać kobietom prawo głosu, wszak tradycja braku praw kobiet jest dłuższa niż okres, gdy kobiety nie są dyskryminowane. Powoływanie się na tradycję przy dyskryminowaniu ludzi jest czymś obrzydliwym i godnym potępienia. Wracając do sprawy zmiany prawa w Wielkiej Brytanii rząd raczej nie zamierza ulegać chrześcijańskim bigotom i wygląda na to, że niedługo brytyjscy geje będą mogli nie tylko zawrzeć małżeństwo przed urzędnikiem stanu cywilnego ale i powiedzieć sakramentalne tak przed ołtarzem.
Nie wszędzie jednak jest tak różowo. W Szwajcarii od jakiegoś czasu robi się coraz bardziej brunatnie. Ostatnim przejawem jest nakaz ekstradycji do Iranu geja, który mieszka od kilkunastu lat w Szwajcarii. Nie tylko mieszka, ale i jest w zarejestrowanym związku partnerskim z obywatelem szwajcarskim, dzięki czemu otrzymał prawo stałego pobytu. Zostało ono jednak cofnięte i Irańczykowi grozi niebezpieczeństwo. Sędziowie uznali jednak, że nie musi on przebywać w Szwajcarii i może wrócić do Iranu. Nie uznali za ważne, że z powodu homoseksualizmu może stracić on tam swoje życie. Stwierdzili, że wystarczy, by nie uprawiał seksu i nie ujawniał się. Co za debilizm! Szwajcaria była uważana kiedyś za oazę tolerancji. Jeśli w ogóle była nią kiedyś to wyrok w sprawie Irańczyka świadczy o tym, że dziś na pewno nią nie jest. Werdykt sądu jest nie tylko niezgodny z prawami szwajcarskim, ale i europejskimi prawami człowieka, które nakazują ochronę uchodźców i przyznanie azylu osobom, którym grozi prześladowanie w kraju pochodzenia. Uzasadnienie szwajcarskiego sądu, że w Iranie homoseksualiści mogą być bezpieczni jeśli tylko nie będą homoseksualistami jest niedorzeczne. To kompletny idiotyzm. Proponuję tym sędziom przejechać się do Iranu, przestać być heteroseksualistami i zacząć być homoseksualnymi.
Nieciekawie jest także w Limie, stolicy Peru, gdzie policja zaatakowała demonstrację homoseksualną. Powód? Bo uczestnicy demonstracji całowali się na znak protestu przeciwko dyskryminacji! Dla niezorientowanych w geografii świata wyjaśniam, że Peru to taki kraj w Ameryce Południowej, którego władze uważają go za demokratyczny. Policja pobicie i poturbowanie grupy osób tłumaczy właśnie demokracją, która kazała im zapobiec nielegalnej demonstracji i moralnemu zgorszeniu. O! To zupełnie jak w Poznaniu podczas słynnego już marszu, gdzie również spałowanie manifestantów pan minister tłumaczył troską o demokrację. Byłoby to śmieszne, gdyby było fikcją. Niestety nie jest. Przypomina mi się dowcip o Jasiu, który spytał rodziców o to, co to jest demokracja, a rodzice mu odpowiedzieli tak: Demokracja Jasiu jest wówczas, kiedy większość uzna, że powinniśmy zabić twojego pieska i go zjeść, a my będziemy musieli to zrobić. Dowcip ten jest śmieszny tylko wówczas jeśli pozostaje dowcipem. Jeśli staje się rzeczywistością boli, o czym dosłownie przekonali się na własnych ciałach i manifestanci z Limy i z Poznania. Na osłodę pozostaje przytoczony na początku news z Wielkiej Brytanii. Niewielka z niego radość i praktyczne znaczenie dla polskich gejów i lesbijek, aczkolwiek dodaje on otuchy, kiedy się uświadomi, że zmiany te wprowadzić zamierza Partia Konserwatywna, która jeszcze dekadę temu była przeciwna umożliwieniu nauczania o homoseksualizmie w szkole i zrównaniu wieku dopuszczalności stosunków homo- i heteroseksualnych, a nieco wcześniej opowiadała się za całkowitą penalizacją homoseksualizmu. Przyznać muszę, że do końca nie ufam brytyjskim konserwatystom, chociażby dlatego, że zawarli sojusz polityczny z PiSem w Parlamencie Europejskim. Jednocześnie mam nadzieję, że ucywilizują oni tę pisowską dzicz. Jednak trudno mi sobie wyobrazić Zbiorę upominającego się o małżeństwa homoseksualne. Trudno, choć z tego co jest - w języku polskich ministrów z partii pseudoliberalnej - tajemnicą poliszynela właśnie temu politykowi na takich rozwiązaniach powinno najbardziej zależeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz