wtorek, 28 czerwca 2011

Ρόδος

Przez ostatni tydzień oddawałem się temu co najbardziej lubię, czyli podróżowaniu. Plan podróży spełniony w 100%. Jeśli komuś odpowiada temperatura blisko 4o stopni w dzień i 25 stopni w nocy to polecam. Jeśli nie znosicie upałów to absolutnie odradzam. Ja do wielkich entuzjastów takich ekstremów pogodowych nie należę, ale widoki, zabytki i jedzenie na Rodos rekompensują mi tę małą niedogodność. Widoki na Rodos będące połączeniem błękitu morza i nieba oraz jasnych, nagich i spalonych słońcem gór dla faceta znad Bzury - takiego jak ja - wyglądają nieziemsko i pociągająco.


Zabytki na Rodos to istne cudeńka - od antycznych budowli w Lindos czy Kameiros poprzez średniowieczne zamki rozsiane na wyspie aż po przekrój epok i stylów w mieście Rodos. Współczesna architektura niestety koszmarna. Totalny kicz i bezguście. Aż dziw bierze, że przodkowie tych ludzie budowali kiedyś takie piękne rzeczy.


Morze cieplutkie, plaże niestety zatłoczone a piasek gorący. Ciała niektórych turystów rozgrzewają do czerwoności. Jeśli szukacie wrażeń plażowo-cielesnych to plaża nudystów w Faliraki jest dla was odpowiednim miejscem. W zagajniku przy plaży tłoczniej niż na samej plaży i bynajmniej nikt nie chowa się tam przed słońcem.



Ogólnie Rodos jak cała Grecja to raj dla turysty. Zamieszkać na stałe tam bym jednak nigdy nie chciał. Trudno bowiem żyć w miejscu, gdzie do najbliższego dużego miasta jakim są Ateny trzeba latać samolotem, gdzie czas jest rzeczą bardzo nieokreśloną, a religijny zabobon i zaściankowość są dominująym stylem życia bez żadnej alternatywy. To miejsce dobre na tydzień, góra dwa. Jestem pewien, że gdyby przyszło mi się tam urodzić pragnąłbym szybko stamtąd uciec i jedynie z rzadka odwiedzać jako turysta, by wykąpać się w lazurowym morzu i nacieszyć oczy piękną przyrodą oraz zabytkami, które pozostawili po sobie przodkowie. Życie na codzień w takim mentalnym skansenie jest stanowczo nie dla mnie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz