wtorek, 27 grudnia 2011

Strach się bać

W ostatnią niedzielę bawili u mnie goście. Odchorowuję tę wizytę już drugi dzień. I nie chodzi mi o to, że za dużo spożyłem napoju wysokoprocentowego, ani o to, że moi źle się bawiłem z nimi, ani też o to, że ich nie lubię. Lubię bardzo, bardzo, bardzo… Co innego odchorowuję. Wyjaśniam. Dowiedziałem się, że żaden z nich nie ujawnił swojej orientacji przed kolegami z pracy. Tłumaczyli to tym, że to męskie zawody, więc i współpracownicy w większości płci męskiej, więc „pedałów nie lubią”. No i nie lubią, czemu dają wyraz. Choć moi przyjaciele nikomu nic nie powiedzieli to plotki powstały, bo ktoś widział, ktoś słyszał, ktoś się domyślił. Zaczęły się wyzwiska, popychanki, ostracyzm, groźby, straszenie pobiciem, a nawet pobicie. Nikt niczego nie zgłosił, bo wciąż chce pracować i boi się większych problemów. Do tego po mieście rozniosły się plotki. Matki i ojcowie się dowiedzieli, że chłopcy się ponoć za rękę w supermarkecie trzymali, i rozpoczęły się lamenty i prośby, żeby rodzinie wstydu nie robić. Co moi koledzy na to? Też nic konstruktywnego. Zaprzeczają mamusiom, że za ręce się trzymali, bo oni przecież uważają jak chodzą, jak mówią, jak rozmawiają, a o trzymaniu się za ręce w miejscu publicznym nawet nie pomyśleli z obawy, że znów w mordę dostaną. Ja mieszkam w tym samym mieście, a żyję zupełnie inaczej. Nie wiem dlaczego, nie rozumiem. Moi znajomi tłumaczą to tym, że ja ponoć pracuję z osobami wykształconymi, a oni z blokerskim chamstwem. Nie mogę im nie przyznać racji, jeśli idzie o pracę. Współczuję im, że tkwią w takim homofobicznym i agresywnym środowisku pracy. I nie znajduję na to rozwiązania poza zgłoszeniem tego do pracodawcy albo na policję. Rozumiem ich rozterki i obawy, że mogą przez to stracić pracę. Czy jest jakieśinne rozwiązanie? Jednak co do stosunków z rodzicami czy rodzeństwem to jesteśmy sami kowalami własnego losu. Tu się z nimi nie zgadzam. Nie wyobrażam sobie tłumaczenia się matce czy ojcu z tego, że trzymałem się czy nie trzymałem się za rękę z chłopakiem. Pewnie powiedziałbym, że następnym razem się pocałuję i im nic do tego. Te niedzielne wiadomości lokalne wciąż siedzą w mojej głowie i jest mi przykro, że tak wygląda świat. Jest okrutny w stopniu, którego nie byłem chyba nawet świadom. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zbawimy go całego, ale chociaż próbujmy. Coś się przecież da zmienić.

1 komentarz:

  1. postępowanie Twoich kolegów wcale mnie nie zaskakuje, ja po części robię To samo. Co zaś do rodzin, to stare porzekadło mówi, żeby na zdjęciu stanąc z boku wrazie czego się wytnie.

    OdpowiedzUsuń