poniedziałek, 31 grudnia 2012

2012

To już koniec 2012 roku. Dla środowiska LGBT był to kolejny rok rozbudzonych oczekiwań, w tym roku nawet większych niż kiedykolwiek wcześniej, i zerowych osiągnięć. Nadal nie ma się z czego cieszyć. Nadal gubimy się w pomysłach, z których nic nie wynika. Przyszły rok, wbrew zapowiedziom rządu że będzie super, nie będzie najprawdopodobniej lepszy. Na tym polskim zadupiu już chyba nie ma szans na zmiany na lepsze. Mi już zabrakło optymizmu.

niedziela, 30 grudnia 2012

Oderwani

Kościół katolicki wszedł na nowy poziom nienawiści. Najbardziej głośno słychać go ostatnio w kraju, gdzie katolicy stanowią niewielką mniejszość, czyli w Wielkiej Brytanii. W bieżący weekend odbywa się tam kolejna runda straszenia gejami i lesbijkami. Księża wzięli się tym razem za dzieci. Straszą, że małżeństwa homoseksualne będą zagrożeniem dla adoptowanych przez nie dzieci. Może to jedynie śmieszyć, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że geje i lesbijki w związkach partnerskich mogą adoptować wspólnie dzieci od 2005 r., mają dostęp do surogatek, nie wspominając już o własnym potomstwie. Katolicy na wyspach żyją chyba w innym świecie. Dziwne, że umknął im fakt, że adopcja przez osoby homoseksualne ma tam już miejsce.

sobota, 29 grudnia 2012

Agata Kwiatkowska - Prawa człowieka po polsku

Grudzień to nie tylko miesiąc wszechobecnych śledzików i nieopanowanego konsumpcyjnego szału, ale również Światowy Dzień AIDS, Międzynarodowy Kongres Praw Człowieka i Festiwal WatchDOCS. Mam nieodparte wrażenie, że im bardziej stajemy się europejscy i nowocześni, tym temat praw człowieka staje się dla nas niszowy i niezauważalny. Bo czym jest głód, współczesne niewolnictwo czy AIDS w obliczu Smoleńska? W tym roku Polskę, a dokładnie Uniwersytet Jagielloński spotkał wyjątkowy zaszczyt organizacji światowego Kongresu Praw Człowieka. Lista noblistów i profesorów, którzy potwierdzili swoją obecność - imponująca. Było mi niezwykle miło, kiedy dowiedziałam się, że będę miała okazję prezentować organizację, w której pracuję. Jakże na wyrost była ta moja radość. Pierwszy kubeł zimnej wody: przemówienie otwierające całą imprezę. Lech Wałęsa w charakterystyczny dla siebie „ludzki sposób” stwierdził, że same prawa człowieka nie są wystarczające i potrzebna jest ich moralna legitymizacja, którą jest filozofia chrześcijańska – na sali słychać było odgłos aprobaty. Rozejrzałam się dookoła siebie - ku mojemu zaskoczeniu najlepsze miejsca na auli zajmowali duchowni. Zdesperowana szukałam wzrokiem kogoś, kto podziela moje zdziwienie i niesmak. Eureka, w ostatnim rzędzie spotkałam wzrok tak samo zmieszanych jak ja ludzi, którzy szykowali się do wyjścia. To byli Amerykanie i Australijczycy, którzy jak się potem okazało dali się nabrać tak samo jak ja. Przeglądam kilkudniowy program konferencji, codziennie msza. Pytam w informacji, czy to nie jest jakaś pomyłka, przecież to jest impreza międzykulturowa, gdzie zaproszeni są ludzie z różnych części świata o różnych wyznaniach? Otrzymuję informację, że msza nie jest przecież obowiązkowa. Uff, już się bałam. Nie będę opisywać, jakie oczy robili ludzie, kiedy opowiadałam im o liberalizacji polityki narkotykowej i uczeniu w szkołach o antykoncepcji, bo to trzeba byłoby zobaczyć. Młoda dziewczyna wyszła w połowie, mówiąc że to obraża jej uczucia religijne, a inna zapytała, po co zajmujemy się narkotykami skoro w Polsce tego problemu nie ma. Nie poddawałam się. Przeglądając program, znalazłam bardzo ciekawe wystąpienie Tiffany Jones z University of New England (Australia), która opowiadała o swoich badaniach nad prawami studentów GLBTIQ. Świetne badania i bardzo ciekawe wnioski. Czas na pytania z sali. Młody chłopak, elegancko ubrany podnosi rękę. „Proszę pani, jestem studentem prawa UJ, młodym konserwatystą, mam do pani takie pytanie, gdzie jest Pani granica? Czy zoofile i pedofile też wg pani powinni mieć swoje prawa?”. Tiffany na początku nie zrozumiała w ogóle kontekstu i złośliwości samego pytania… Na koniec wybrałam się na sesję przygotowaną przez Czerwony Krzyż, gdzie dwóch wojskowych Wiesław Rusin i Maciej Ciborowski rozwodziło się nad tym, jak brzydkim i bezwartościowych krajem jest Afganistan. Miałam szczerze dość. Nie spodziewałam się, że najgorsze jeszcze przede mną. Kongres rozpoczął się w czwartek, w niedziele zabrano nas do Auschwitz. Pierwsza część dnia to była wizyta w obozie, później Synagoga w Oświęcimiu i spotkanie z władzami miasta. Na koniec dnia uroczysta debata o mulitikulturalizmie – m.in. prof. Zoll, prof. Stankowski, prof. Hommelhoff, prof. Wieruszewski. O referat poproszony został również młody Belg, dr Jacob Cornides, prawnik zajmujący się prawami człowieka. Rozprawa o wiarygodności praw człowieka w dzisiejszych czasach. No i się zaczęło. Prelegent wyraził swój potępiający stosunek wobec mniejszości seksualnych, pytając retorycznie „czy zwierzętom też mamy nadawać prawa?”, potem płynnie przechodząc do wyższości prawa naturalnego, którego podłożem jest chrześcijaństwo i wszelkie wynaturzenia są sprzeczne z zasadami antropologii. Sala nie wytrzymała, Amerykanie zaczęli gwizdać, Australijczycy skandować, część ludzi ostentacyjnie wychodzić, manifestując swój sprzeciw wobec jego wystąpienia. Rozpętała się pełna nietolerancji, agresji i żalu dyskusja. Zapytałam Dr Sev Ozdowskiego, pomysłodawcę całego Kongresu, czy coś takiego zdarzyło się już wcześniej. Miał posępną minę. To pierwszy raz, wcześniej nie było takich incydentów. Organizatorzy zamietli całą sprawę szybko pod dywan. Na stronie UJ wspaniała relacja fotograficzna, międzynarodowi goście, msza odprawiona przez Kardynała Dziwisza, uroczysta kolacja w Radissonie. Pozazdrościć, impreza na europejskim poziomie…

piątek, 28 grudnia 2012

Chcę homomałżeństw

odŚwiętna Teresa umieściła notkę, która na pierwszy rzut oka wydała mi się ironiczna, ale okazała się być demagogiczna. Przytoczę:

"Chcesz homomałżeństw, bo...
1) heterycy mają taką mozliwość - i co? zazdrościsz im? większość twoich heteroseksualnych znajomych żyje w sformalizowanych związkach? czas od jednego związku do drugiego chcesz mieć uświetniony odpowiednim certyfikatem?
2) możnaby się było wspólnie rozliczać - jesteś tak małostkowy? chcesz oszczędzić na podatkach, żeby mieć kasę na wyjazdy na Teneryfę, czy do Tajlandii?
3) oficjalnie byś mógł mówić "mój mąż" - zamiast mój "misiu", "kotku", "kapibarko"?
4) po śmierci partnera wejdziesz w posiadanie jego nieruchomości - bo partnera się ma, żeby się na tym dorobić?
5) będziesz mógł swobodnie odwiedzać partnera w szpitalu - bo teraz, jeśli ma raka, to nie wiadomo, czy w 2020, kiedy wreszcie rozpocznie się jego leczenie, uda się w jego ostatnich dniach odwiedzić go w szpitalu?
6) listonosz nie poprosi cię o dowód, gdy będziesz odbierać korespondencję partnera - bo teraz jest z tym namolny?
7) teściowa cię pokocha - jak każda teściowa, prawda?
8) utrzesz nosa konserwatystom - a to zmieni ich nastawienie?

9) sąsiedzi spojrzą na was życzliwiej - zaraz po weselu?
10) chcesz żyć w zgodzie z tradycją - jak twoi ojcowie i ojcowie twoich ojców, którzy tylko o tym marzyli?"

Nie lubię żartów z poważnych spraw, zwłaszcza gdy nie są one śmieszne. A za taką poważną sprawę uważam kwestię małżeństw jednopłciowych. Tak samo nie podobałoby mi się, gdyby ktoś napisał identyczną notkę zamieniając parę homoseksualną na parę mieszaną rasowo. Podejrzewam, że twórcę tego spisu "powodów" by to także nie śmieszyło. Nie jest dla mnie zrozumiałym, czemu w przypadku praw gejów i lesbijek ton jest znacznie częściej ironiczny lub lekceważący niż w przypadku praw jekiejkowiek innej mniejszości. Tak, jakby geje i lesbijki byli mniej ludźmi. Wracając do owego spisu:

1) heterycy mają taką możliwość i im zazdroszczę tego i chcę mieć uświetniony certyfikatem związek, związek w którym jestem 9 lat i mam zamiar w nim pozostać co najmniej kilkadziesiąt następnych. Każdy patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń. Moje doświadczenia nie są związane z czasem od jednego związku do kolejnego, a z czasem wielu lat w jednym związku.

2) oczywiście, że chciałbym się wspólnie rozliczać i nie uważam tego za małotkowość. Małostkowością może to być dla tych, którzy mają albo bardzo wiele, albo nic. Mnie nie stać na małostkowość.

3) to ważne móc powiedzieć do osoby mój mąż. Misiu i skarbie mówię w zupełnie innych sytuacjach niż te, w których chciałbym mieć możliwość powiedzenia o swoim misiu per mąż.

4) jak się nic nie ma albo sie opływa w bogactwie to może nie jest to istotne czy i co się dziedziczy, ale jak się "coś" ma i potem okazuje się, że przez brak małżeństwa trzeba zapłacić podatek, zachowek, a być może nic się nie dostanie to jest to problem. Jak się mieszka pod mostem to mieszkanie pod mostem nie przeraża, kiedy ma się miliony to też nie jest to groźna wizja, ale jak się ma wspólnie z partnerem jeden dom lub mieszkanie, który trzeba będzie sprzedać, żeby spłacić zachowki i podatki i okaże się, że nie starczy już na własny kąt to i nawet miesjce pod mostem może okazać się koniecznością.

5) nie życzę nikomu, żeby przez brak papierka nie został wpuszczony do osoby, którą kocha. Chyba nie warto nawet dalej komentować tego punktu.  

6) myślę, że poprosi o dowód, chociażby żeby sprawdzić, czy jestem małżonkiem.

7) przynajmniej będę miał teściową. Bez ślubu nie ma teściowej.

8) myślę, że utrę.

9) nie znam sąsiadów

10) tak, jestem sentymentalny. I co w tym złego?

odŚwiętna Teresa pisze, że Ariño sugeruje, że prawo do małżeństw dla osób LGBT jest jak prawo do lotów w kosmos. Niby każdy je chciałby mieć, ale na nic ono komukolwiek. Jednak to zupełnie inne rzeczy. Małżeństwo może i na nic komuś kto jest singlem i taki stan rzeczy mu odpowiada. Ale dla kogoś, kto jest w związku jest to duże ułatwienie i zabezpieczenie na wypadek przykrego zdarzenia losowego typu śmierć, choroba itp. To porównywanie tych dwóch rzeczy jest z kosmosu.






środa, 26 grudnia 2012

Język dialogu

Słuchając przedstawicieli kościoła katolickiego można odnieść wrażenie, że jest to instytucja schizofreniczna. Ale niech nikogo to nie zwiedzie. To obrzydliwa manipulacja w czystej postaci. Z jednej strony Pan Leszek Głódź mówi "Doświadczamy w ostatnim czasie potarganych więzów między obywatelami, a państwem. A przecież tylko język dialogu może przywrócić normalność". Kiedy jednak chodzi o osoby homoseksualne to nie ma już chęci dialogu ze strony KK. Jest tylko mowa o rzekomym zagrożeniu dla pokoju i sprawieliwości na świecie, potepinie i wezwanie do walki z gejami i lesbijkami. Nie ma miłości bliźniego i zrozumienia. Jest szczucie na drugiego człowieka. Benedykt XVI mówiąc te okropności stawia się w tym samym szeregu co najwięksi zbrodniarze świata. To retoryka Hitlera i Stalina, za którą mają podążać masy. Świat się cały czas rozwija, kościół tymczasem stoi w miejscu i nie potrafi się dostosować. Zawsze był hamulcem postępu, jednak obecnie zdaje się żyć w zupełnie innym świecie, nawet innej galaktyce. Uderzanie w takie apokaliptyczne staje się tragikomiczne. Do tego ta propaganda o dyskryminacji chrześciajan. Biedni, ciemiężeni, prześladowani.... W złocie i brokatach, na bogato zdobionym ołtarzu, przed kamerami tv panowie utyskują, jak bardzo kościół jest prześladowany. To jest już nie tylko śmieszne, ale i niesmaczne.


Jarosław Makowski - A w Kościele cud się nie zdarzył

Czy można szanować gejów, jak deklaruje w swoim oficjalnym nauczaniu Kościół, i zarazem niemal w każdym dokumencie watykańskim pisać, że osoby homoseksualne są zagrożeniem dla „cywilizacji miłości”? 1. W Boże Narodzenie, jak wiemy, cuda zdarzają się na porządku dziennym. I tak, o czym doskonale wiedzą dzieci, zwierzęta w noc wigilijną zaczynają mówić ludzkim głosem. Politycy, o czym z kolei wiedzą dorośli, są wobec siebie nieludzko życzliwi. Kościół, o czym wiemy wszyscy – kobiety i mężczyźni, religijni i nie-religijni, heteroseksualni i homoseksualni – tradycyjnie już wyznacza sobie pole walki, na którym ustawi swoją armię w nowym roku. Któż więc będzie głównym przeciwnikiem Watykanu w roku 2013? 2. Papież w ogłoszonym kilka dni temu orędziu na obchodzony przez Kościół 1 stycznia Światowy Dzień Pokoju, zatytułowanym „Błogosławieni pokój czyniący”, słusznie pisze, że zagrożeniem dla pokojowego współżycia są produkowane przez współczesny kapitalizm rozmaite niedogodności – nierówności, ubóstwo, brak pracy czy konsumpcyjna kultura. Sęk w tym, że cały ten słuszny wywód papieża, pod którym mogliby się podpisać ludzie dobrej woli o rozmaitych przekonaniach i wiar tryska, gdy dochodzimy do stwierdzenia, że Kościół musi bronić tradycyjnie rozumianej rodziny przed osobami homoseksualnymi. Legalizacja związków jednopłciowych „znieważa prawdę o osobie ludzkiej, w poważny sposób rani sprawiedliwość i pokój”. Po takim stwierdzeniu mam kilka pytań, na które szczerze powinni odpowiedzieć sobie kościelni hierarchowie. 3. Czy rzeczywiście nierówności społeczne, bieda, nacjonalizmy i konsumpcjonizm można stawiać na tej samej płaszczyźnie naszych społecznych niedogodności i bolączek, co domaganie się przez osoby homoseksualne praw równościowych? Czy można szanować gejów, jak deklaruje w swoim nauczaniu Kościół katolicki, i zarazem niemal w każdym oficjalnym dokumencie watykańskim pisać – jak czyni to papież Benedykt – że osoby homoseksualne są zagrożeniem dla „cywilizacji miłości” i społecznego ładu? I ostatnie, najważniejsze: czy można kochać Boga, którego się nie widzi – jak powiada św. Jan – a nie kochać geja, którego się widzi i spotyka w swoim Kościele? 4. Jeśli jest więc prawdą, że w noc wigilijną nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, to może kiedyś zdarzy się cud, że i Kościół nie będzie mówił w tym czasie językiem wykluczenia i piętnowania. I tego, Czytelniczkom i Czytelnikom mojego bloga życzę.

sobota, 22 grudnia 2012

Szumełda i populizm

Szumełda - normalny gej z PO o ważnych sprawach i ważniejszych: "Oczywiście związki partnerskie czy in vitro są ważne, ale one są jedynie fragmentem rzeczywistości społecznej, za którą partia, która rządzi, jest później odpowiedzialna." Ciekawe, że właśnie ten fragment rzeczywistości decyduje o tym, że - jak sam polityk przyznaje - żyje mu się w Polsce trudniej. Dyskryminacja osób homoseksualnych to opresja. Opresja, która jest najważniejszym problemem w życiu osób homoseksualnych, w tym Pana Szumełdy.

Radomir Szumełda - coming out normalnego geja

Tydzień bawiłem na Teneryfie i zasmakowałem normalnego życia. Pisząc normalnego mam na myśli taki sposób codziennego funkcjonowania, który nie wymaga ciagłego używania słów na "ch" i "k" oraz czasownika na "j", kiedy ogląda się otaczającą rzeczywistość. Niestety musiałem wrócić. Natychmiast po powrocie odpaliłem komuter i czytam, czytam, czytam...,że mamy ponoć wielki coming out w PO. Mogłoby się zdawać, że to krok milowy ku związkom partnerskim. Oto człowiek, który jada z premierem, a dla jego dzieci to najepszy kumpel "przyznał się", że jest gejem. Mowa oczywiście o Radomirze Szumełdzie. "Przyznał się" najlepiej opisuje zaistniałą sytuację. Raczej nie jest to coming out jakiego bym się spodziewał, cóż... Kiedy czyta się wywiad z Panem Radomirem chyba nalezy się cieszyć, że "się przyznał". Lepsze to niż nic, a i widzę dla partii same zalety. Będzie można powiedzieć, że ma się geja, ale takiego normalnego, a nie jakieś palikotowskie przegięte "nie wiadomo co". Dla Pana Radomira Biedroń to nawet nie jest przecież facet. Facet jest bowiem normalny jak on sam, czyli taki po któym "tego" nie widać. Jak sam twierdzi Pan Radomir gdyby sam nie powiedział o swoim gejostwie to by go wszyscy uznawali za heteryka. Rozumiem, że według Pana Radomira tylko taki gej który jest jak heteryk jest godzien uznania. Ale jak tak patrzę na Pana Radomira, a jak słucham to jeszcze bardziej, utwierdzam się w przekonaniu, że do samca alfa to mu jeszcze daleko. Może jakiś Niesiołowski dałby się nabrać na tę jego godną podziwu najnormalniejszą z najnormalniejszych męskość, ale ja jako wytrwany homoseksualista już nie. Przepraszam Pana Radomira jeśli go to urazi, ale pewien rys przegięcia dostrzegam. W odróżnieniu od Pana Radomira dostrzegam, a nie ganię jak on to czyni w odniesieniu do Roberta Biedronia: "Afiszują się ze swoją manierą. Biorą udział w paradach równości. Choć to kompletnie nie moja bajka, to jednak dobrze, że te parady są, bo dzięki nim w ogóle mówi się o potrzebach środowiska LGBT. Ale przecież nie wszyscy geje są zmanierowani. Tymczasem patrząc na Biedronia i wielu innych aktywistów, można odnieść wrażenie, że wszyscy tacy jesteśmy. A to nie jest prawda. Myślę, że większość gejów to "zwyczajni faceci". Tak jak powiedziałem: "faceci". Nie obnosimy się ze swoją orientacją seksualną. Nie widać po mnie homoseksualizmu. Gdybym ci nie powiedział, to byś nie wiedział, prawda?" Widać, nie widać? Panie Radomirze, widać! Prawda? I co z tego? Widocznie ma być widać. I tak też jest dobrze. Ale najwyraźniej Pana coś ten fakt pobolewa skoro tak Pan ten temat drąży i drąży. Zgadzam się z tym, że większość gejów to normalni faceci, ale na Apolla, czy Biedroń jest nienormalnym facetem? Czy maniera odbiera facetowi męskość? Jestem pewien, że super przystojny i nadwyraz urodziwy mężczyzna byłby obiektem pożądania i westchnień Pana Radomira, choćby dłońmi wymachiwał jak holenderski wiatrak. A to dlatego, że byłby urodziwym mężczyzną, czyli urodziwym facetem! ja rozumiem, że można Biedronia krytykować za to, co mówi, ale nie za to, że jest zmanierowany. Faceci, którzy mają problem z zaakceptowaniem zmanierowania u innych w rzeczywistości mają problem z własną męskością. I chyba tak jest także w przypadku Pana Radomira. Irytują mnię te podziały stosowane przez Pana Szumełdę na tych gejów, po których widać i na tych po których nie widać. Tylko kompleksy Pana Szumełdy sprawiają, że brak widocznych oznak gejowstwa urastają u niego do rangi zalet. Czy heteryk po którym widać jego heteroseksualność nie jest negatywnie oceniany przez Pana Radomira. Wszak to nie tylko pewna maniera ale i afiszowanie się, które tak się mu nie podoba. Kolejny raz krew mnie zalewa, kiedy czytam o tym, że parady może są i dobre, bo w ogóle się dzięki nim mówi o potrzebach LGBT, a jednocześnie jest dodane zdanie o tym, że parady to przegięcie, zmanierowanie, czyli przysłowiowy kwiatek w dupie. Czemu ci którzy tak pragną "normalnych" parad nie przyłączą się do nich i nie uczynią ich "normalnymi"? To trochę tak jak pretensja mieszkańca osiedla, który chciałby mieć tuje pod oknem, o to, że sąsiedzi posadzili same kwiaty na wspólnym ogródku. No żesz kurna... trzeba było samemu posadzić sobie tę cholerną tuję, a nie mieć pretensje do innych, że są same kwiatki. I co to za słowo Panie Radomirze "afiszują się"? Afiszują się? Może po prostu są sobą? Nie przyszło to Panu do głowy? I co to za nansenowny argument o tym, że heteroseksualiści nie afiszują się ze swoją orientacją? Kiedy pan premier pokazuje się z żoną na okładkach tabloidów albo bierze z nią ślub kościelny tuż przed wyborami to nie jest afiszowanie się? A kiedy w obrzydliwy i chamski sposób rechocze na sali z Biedronia to nie jest afiszowanie się ze swoim heteroseksualizmem? Na koniec coś co mnie najbardziej zastanawia. "Moje relacje z premierem mają wymiar wyłącznie towarzysko-rodzinny, więc zbyt wiele nie mogę i nie chcę odkrywać, szanując jego i moją prywatność. Zawsze czułem akceptację i sympatię z jego strony. Rozmawiałem z nim o konieczności legalizacji związków partnerskich i odnoszę wrażenie, że w tej sprawie mamy podobny pogląd." Nasuwa mi się pytanie jakiż to pogląd? Jaki pogląd może kryć się w głowie męskiego geja, który nie afiszuje się, nie chodzi na parady, niczego nie żąda i który cieszy się, że PO-wskie salony pozwalają oddychać mu tym samym powietrzem?

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Bogna Białecka i jej homofobiczne turnee po parafiach

Jak donosi portal katolicki Bogna Białecka, znana z działalności w lubeslskiej Odwadze, krąży po polskich parafiach z homofobicznym turnee. Ten parafialny objazd to popis uprzedzeń i pseudonaukowego bełkotu.

"Nauka nie udowodniła, że homoseksualizm jest wrodzony. Fakty są takie, że na predyspozycje biologiczne muszą się nałożyć nieprawidłowe oddziaływania społeczne, aby zachowanie homoseksualne zaistniało – mówiła w czasie konferencji psycholog. Wykład skierowany był do osób duchownych, psychologów, psychiatrów i studentów. Prelegentka powoływała się na badania amerykańskich ekspertów dr Josepha Nicolosiego i dr Philipa Suttona, którzy specjalizują się w pomocy terapeutycznej osobom odczuwającym pociąg seksualny wobec własnej płci."

Nauka nie udowodniła, że orientacja nie jest wrodzona i jest wynikiem oddziaływań społecznych. To jest fakt, ale Pani Białecka mówi to co jest jej ideologicznie wygodne. Nicolosi ekspertem? To słowo zupełnie nie pasuje do tej osoby. Poza tym mówienie w jego wypadku o pomocy osobom odczuwającym pociąg seksualny do tej samej płci jest czymś idiotycznym. Przecież wszyscy wiedzą, że nie chodzi o żadną pomoc a o wzniecenie niechęci do odczuwanych potrzeb, co jest szkodliwe i niebezpieczne.

"Podkreśliła również, jak istotne jest, by młody człowiek, który nie jest pewien swojej seksualności, nie ujawniał się z tym przed środowiskiem rówieśniczym, ponieważ przypina sobie etykietkę, naraża na odrzucenie, bycie ofiarą i odbiera sobie nadzieję na zmianę tego stanu."

Czemu Pani Białecka, gdy ktoś odczuwa pociąg seksualny nazywa to niepewnością swojej seksualności? Czy mam rozumieć, że według niej kiedy odczuwa się hetoseksualny pociąg płciowy to jest już pewien swojej seksualności? To czysta manipulacja. najgorsze, że dokonywana na młodych ludziach, często niepełnoletnich. Pani Białecka zachęca do zamknięcia się w szafie, ponieważ jest oczywiste, że homoseksualista po coming oucie jest o wiele pewniejszy i świadomy siebie, mniej podatny na manipulację i odporniejszy na ataki ze strony takich ekstremistów jak Pani Białecka. A tak o wiele łatwiej wmówić człowiekowi w szafie, że homoseksualizm jest zaburzeniem i wymaga leczenia. Strasznie ludzi tym, że po ujawnieniu się będą ofiarą homofobii i będą odrzuceni jest największym chamstwem i debilizmem jakie można powiedzieć młodemu gejowi czy lesbijce. To zastraszanie. Pani Białecka wskazuje tym, że winę za homofobię ponoszą geje. To tak jak stwierdzenie, że kobieta została zgwałcona bo była kobietą. I to mówi psycholog? Pani Białecka wie, że gej ujawniony jest odporniejszy na indoktrynacje. Ujawniony gej prędzej poprosi o wsparcie jakąś organizację LGBT. Człowiek w szafie będzie żył w zakłamaniu, potem w zakłamaniu weźmie ślub z osobą przeciwnej płci i będzie prowadził zakłamane życie. I da Pani Białeckiej fałszywe świadectwo swojego rzekomego "uzdrowienia", którego nie będzie ona weryfikowała, by móc dalej robić swoje homofobiczne turnee po salach katechetycznych. I biznes się kręci.

Ludzie, trzymajcie dzieci i młodzież z dala od takich szarlatanów.

Ciekawy kometarz do sprawy przedstawiła Lilianne Blaze:

"Zauwazyliscie ze wiekszosc metod "leczenia" homoseksualizmu w duzej czesci opiera sie na atakowaniu rodziny "leczonego"? Schemat "gdyby twoi rodzice nie byli mocno pokrzywieni to ty bylbys 'normalny' "? Prawie zawsze polaczony z "zaufaj bogu i zerwij wszelkie toksyczne kontakty", z silna implikacja, nieraz mowione wprost - "jesli twoja rodzina akceptowala twoj homoseksualizm to ONI TEZ SA TOKSYCZNI"? "Leczacy" cynicznie mowia ze sa "za rodzina" i "wartosciami rodzinnymi", a w rzeczywistosci atakuja i niszcza rodziny, nie "tylko" tworzone przez pary jednoplciowe, ale rowniez te ktore "zgrzeszyly" majac dziecko-homoseksualiste. Dla czesci z nich (m.in. Richarda "I hate you, mom" Cohena) WZBUDZANIE NIENAWISCI DO RODZICOW jest wrecz "NORMALNA" czescia "LECZENIA" i nawet nie probuja sie z tym kryc."

niedziela, 9 grudnia 2012

Polsat i relacja o norweskiej księżniczce

Wąłśnie obejrzałem materiał w Polsacie o norweskiej księżniczce, która przywiozła z Indii parze znajomych gejów dziecko, które urodziła im surogatka. Powaliło mnie zupełnie. Została tam pokazana jak handlarz dziećmi i przestępca. Obrzydliwa manipulacja. Znajomy gej jest biologicznym ojcem, co przemilczano. Przemilczano też to, że księżniczka nie jest w rodzimej Norwegii postrzegana jak przemytniczka, ale bohaterka, która uratowała dziecko. Świat się zmienia, a Polsat niestety nie.

sobota, 8 grudnia 2012

Masturbacja przy użyciu kobiety

Zaczyna się robić trochę więcej szumu wokół lubelskiej Odwagi. Powstała nawet petycja wzywająca do zakończenia jej działalności. To dobrze. Im więcej ludzi dowie się o tym, że ta pseudoterapia jest nie tylko nieskuteczna jesli chodzi o zmianę orientacji ale może być także niebezpieczna i powodować poważne urazy psychiczne. Ludzie muszą być świadomi, że nawet jeżeli skutkiem takiej pseudoterapii będzie małżeństwo geja z kobietą i spłodzenie przez niego dzieci nie oznacza to zmiany orientacji, a jedynie zmuszenie się do określonych zachowań. Jest to niczym innym niż zmuszanie się do masturbacji nie przy pomocy ręki ale przy użyciu kobiety. Tak jak ręka nie powoduje pobudzenia seksualnego tak i kobieta go nie powoduje. Orgazm jest wynikiem czegoś zupełnie innego, a orientacja jak była homoseksualna taka nadal jest. Czas skończyć z okłamywaniem ludzi. Orientacja była i jest niezmienna. To jest jedyna prawda w tej kwestii.

czwartek, 6 grudnia 2012

Zaapelujcie do Google

Jestem bardzo zaniepokojony tym, że po wpisaniu hasła homoseksualizm w wyszukiwarce Google pojawiają się jako pierwsze strony antygejowskich organizacji, które nawołują do nienawiści. Są to m.in strony fronda.pl, homoseksualizm.edu.pl. Uważam, że Google nie powinien wspierać organizacji, które są szkodliwe i przedstawiają kłamstwa na temat gejów i lesbijek. Stanowi to zagrożenie zwłaszcza dla młodych ludzi, którzy przeszukując internet w pierwszej kolejności natykają się na homofobiczne informacje. Dlatego możecie zadziałać w tej sprawie. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę słowo homoseksualizm, a potem dodać swoja opinię na temat wyszukiwania (poprzez kliknięcie ikonki OPINIE na dole strony). Do roboty!!!

Odwaga Lublin - opinia

Obejrzałem dokładnie stronę Odwagi z Lublina. To organizacja, która krzywdzi ludzi. Zarówno osoby homoseksualne, jak i ich rodziców. Cała działalność tej ekstremistycznej grupy skupia się na wmawianiu gejom, że są chorzy. Bardzo dziwaczny jest dział pokazujący pseudoświadectwa. Przeczytałem wszystkie historie i nie znalazłem ani jednej, która by mnie przekonała do tego, że ktoś zmienił swoją orientację. Są to historie ludzi nieszczęśliwych i zagubionych, których Odwaga uczyniła jeszcze bardziej nieszczęśliwymi wmawiając im, że mogą a nawet powinni żyć w kłamstwie. Przykłady rzekomych "uzdrowień" wyraźnie wskazują na to, że problemy tych ludzi jeszcze bardziej się pogłębiły.  Działania prowadzone przez Odwagę są odrażające. Kolejny raz napisałem w tej sprawie dziś do Odwagi. Kłamstwa i manipulacje jakich ta ekstremistyczna grupa się dopuszcza są niebezpieczne.  Uważam, że należy potępiać zło, które jest ich udziałem. Być może dzięki temu przeproszą oni kiedyś za swoje działania tak jak uczynili to byli członkowie podobnych grup w USA i Wlk. Brytanii. Zachęcam też innych: odwaga@onet.eu





A oto kilka kwiatków z opowiadań "wyleczonych" (pasowałyby do działu HUMOR):

"Owszem mam skłonności homo ale choć sprawiają mi one przyjemność to czuję do nich wstręt. Jeśli ktoś jest bi tak jak ja (bo inaczej chyba nie mogę tego określić) to jest w komfortowej sytuacji. Ja szczerze współczuję tym co nie mają tak silnej woli jak ja żeby z tym walczyć. Wszystkie skłonności z dzieciństwa zniwelowałem i teraz zostało mi tylko to, że sam widok faceta mnie podnieca. Myślę, że to sukces w walce z czymś czego nie akceptuje, a co było silne."

Sukces? Jaki? Podniecali faceci i nadal podniecają. Gdzie tu sukces?

"Sądzę, że będę szczęsliwym mężem i ojcem u boku pięknej kobiety, którą kocham... Od dawna o tym myślałem i nie chcę tego zmieniać wiążąc się z chłopakiem. Staję się coraz pewniejszy tego, że jestem normalny i że potrafię być dobrym mężem i ojcem. Na pewno nie zwiążę się z mężczyzną, bo po prostu nie jest to dla mnie normalne i tego nie chcę."

Co można powiedzieć? Chyba nic, tylko zapłakać.

"Dzieje się tyle dobra, że szatan wariuje. Jak ma nie wariować patrząc na mnie samego. Dwa i pół miesiąca mojego pobytu to conajmniej 80 masturbacji mniej- to 80 grzechów mniej!!! Staje się powoli wolny, wychodzę na prostą."

Raczej sperma uderza do głowy.

"Tak sobie pomyślałem o Kampani Przeciw Homofobi, o Marii Szyszkowskiej, o organizowanej w Warszawie paradzie, o wielkim zamęcie, o wielkich pieniądzach ładowanych na rzecz uchwalenia ustawy o związkach partnerskich, o kampanii na rzecz pornografii, antykoncepcji, o reklamach z homoseksualnymi podtekstami, o tym całym brudzie..."

Wielkie pieniądze? Oby te słowa się ziściły kiedyś.

"Poprzez terapię i spotkania w grupie wsparcia Bóg zaczął uzdrawiać moje zranienia. Od początku tej drogi sprawił, że towarzyszyła mi moja obecna żona, która zmagała się nie tylko z tym, co ja jej fundowałem (czasami nie chciałem jej widzieć, tak mnie odrzucała jej kobiecość), lecz także ze swoimi zranieniami z dzieciństwa. Dziś mamy dwójkę dzieci, jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi - nie dlatego, że nie ma problemów i trosk, są one także w naszym małżeństwie, ale dlatego, iż wiemy, że idziemy drogą naszego powołania, że to jest prawda o nas - taki plan przygotował dla nas Pan Bóg."

No a gdzie ta zmiana orientacji? Każdy omija temat jak może i umie. Używanie słów uleczenie, zdrowienie, wychodzenie na prostą, zawarcie małżeństwa jest nagminne. Nigdzie jednak ani słowa o tym, że już nie czują te osoby pociągu do własnej płci. Czemu? No właśnie, czemu? :)

"Dziś nie szukam już związku z drugim facetem. Choć w dalszym ciągu skłonności homo pozostały, taki związek nie wchodzi w grę."

To nie jest przykład znalezienia szczęścia.

A na zakończenie pytanie: Czemu tych "świadectw uleczeń" tak mało? Na setki, którymi się chwali Odwaga kilka do mnie nie przemawia. Żeby być uczciwym w temacie zrobiłęm sondaż wśród osób, które takie pseudoterapie przechodziły. Wszystkie potwierdziły, że orientacji nie zmieniły i nie znają nikogo, komu by się to udało. Swojego czasu w Tygodniku Powszechnym ukazał się artykuł, w którym autor po kilku miesiącach spotkał się z kilkoma "uleczonymi". Byli albo w dalszej depresji albo w szczęśliwych związkach homoseksualnych. Czas chyba byłoby w takim razie zamknąć Odwagę.

środa, 5 grudnia 2012

Ex geje, leczenie homoseksualizmu, seks analny, Odwaga Lublin, HIV i inne

Pisałem dziś rano, że zakaz "leczenia" homoseksualizmu w Kaliforni został wstrzymany. Dzień przyniósł niespodziankę w postaci drugiego wyroku w identycznej sprawie. Inny sędzia w Kaliforni zakaz utrzymał w mocy. Ot, taka ciekawostka. W USA dyskusja o próbach zmiany orientacji nabrała rozmachu. Dyskutowałem dziś na rozmaitych forach, także Frondelku o tej sprawie. Ignorancja ludzi przeszła moje najgorsze podejrzenia. Dlatego czuję się obowiązku wyjaśnić kilka rzeczy i wyprowadzić z błędu ludzi, którzy nie zgadzają się z zakazem "terapii".

"Homoseksualizm jest chorobą"

Nie jest. Został wykreślony z listy zaburzeń przez APA i WHO oraz inne organizacje medyczne.

"Jeśli ktoś chce się leczyć to niech ma do tego prawo"

Można mieć prawo do leczenia czegoś, co jest chorobą. W przeciwnym przypadku nie. Można mówić co najwyżej o próbie zmiany. Nie można jednak oferować zmiany, jeżeli nie ma żadnego dowodu na to, że jest ona możliwa, a wszystkie znane przypadki takich prób nie przyniosły żadnej zmiany.

"Wielu gejów stała się heteroseksualna"

Nie jest znany ani jeden potwierdzony przyapdek zmiany orientacji. Osoba może zmusić się do określonych zachowań seksualnych, jednak pociąg seksualny, obiekt pożądania, pragnienia, myśli i fascynacje pozostają niezmienne.

"Nawet Robert Spitzer przyznał, że gejów można leczyć"

Rober Spitzer przeprowadził badania, którymi udowodnił, że nie znalazł dowodów na zmianę orientacji. Wcześniej wysnute wnioski o tym, jakoby dochodziło do zmiany orientacji (sporadycznie), uznał za błędne i przeprosił za to. Sam fakt, że tej klasy naukowiec przyznał się do błędu o czymś świadczy.

"Skoro ludzie chcą zmiany to lekarze i terapeuci powinni to im umożliwić"

Bzdura. Jeżeli do lekarza zgłosiłby się człowiek, który oświadczyłby, że chce mieć dwa nosy bo cierpi z powodu tego, że ma tylko jeden, to lekarz powienien wmawiać mu, że jeden nos jest chorobą i złem i powienien mieć dwa? Oczywiście, że nie. Tak samo, gdyby do lekarza zgłosił się człowiek i oświadczył, że nie lubi swojej ręki to lekarz powienien mu ją obciąć? Absurd.

"Wykreślenie homoskesulizmu z listy zaburzeń odbyło się w drodze głosowania i u jego podstaw były przesłanki polityczne, zatem nie to ważne"

Prawda jest zupełnie odmienna. Homoseksualizm został wpisany drogą głosowania na listę zaburzeń z powodu religijnych i społecznych uprzedzeń. Wykreślenie go było naprawieniem tego błędu.

"Wykreślenie cukrzycy z listy chorób nie sprawia, że cukrzyca przestaje być chorobą"

Nikt nie ma i nie miał zamiaru wykreślania cukrzycy z listy chorób. Stwierdzenie absurdalne i całkowicie bez związku z homoseksualizmem.

"Seks gejowski jest niezdrowy i istnieje większe ryzyko zakażenia HIV niż w przypadku seksu heteroseksualnego. Dlatego homoskesulizm jest zły"

Kompletna bzdura. Ryzyko zakażenia nie wiąże się z płcią osób uprawiających seks a ryzykiem jaki niesie konkretny rodzaj seksu. Gdyby tak to oceniać to heteroseksulizm powienien był zły, ponieważ najbezpieczniejszy rodzaj seksu dotyczy lesbijek. I najważniejsza sprawa - ktoś z uprawiających seks musi być zakażony, żeby zakażenie drugiej osoby było możliwe. Seks dwóch niezakażonych osób homoseksualnych jest z pewnością bezpieczny i bezpieczniejszy niż heteroseksualny, gdzie jedna z osób jest zakażona HIV.

"Seks analny prowadzi do zniszczenia odbytu i istnieje większe ryzyko raka odbytu"

Seks analny nie prowadzi do żadnych zniszczeń, o ile nie jest brutalny i uprawiany w spsób ekstremalny. Tak samo jaks seks waginalny. Przez stosunki płciowe istnieje ryzko przeniesienia wirusa odpowiadającego za nowotwory. Dotyczy to zarówno stosunków analnych jak i waginalnych. A skoro tak to można byłoby powiedzieć, że seks waginalny jest niezdrowy, bo istnieje większe ryzyko zachorowania na raka szyjki macicy.

"Geje sami chcą być heteroseksualni"

Jeżeli chcą to tylko dlatego, że dotyka ich homofobia. Analogicznie jest z kobietami, które niekiedy mówią, że wolałbyby urodzić się mężczyznami. Wynika z niskiej roli społecznej kobiet w wiel uspołeczeństwach. Jednak to nie znaczy, że są mężczyznami. To jaką mają płeć mają już zapisaną w mózgu w momencie urodzenia.

"Skoro tyle osób się zgłasza na terapię to musi przynosić rezultaty"

Gdyby oceniać rzeczy po liczbie zainteresowanych jakimś zjawiskiem to powinna w Polsce być druga Japonia, Irlandia i jeszcze kilka rozwiniętych gospodarczo krajów. Skala osób mających problemy z samoakceptacją nie świadczy o możliwościach zmiany orientacji a o skali homofobii i uprzedzeń.

"Nawet w krajach takich jak Holandia istnieją ośrodki 'leczące' z gejostwa"

No i co z tego? Homofobia istnieje wszędzie. Nawet w Holandii.

"Polskie grupy jak Odwaga Lublin działają inaczej, nikogo nie zmuszają"

Bzdura. Zmuszają poprzez wpieranie kłamstw, że homoseksulizm jest zły, że jest zaburzeniem i jest wynikiem zaburzeń. Poza tym oferują nieprawdziwą wizję, że homoseksulista może być heteroseksualny. Identycznie jak ekstremistyczne grupy z USA.

"Są geje, którzy mają żony, dzieci i są szczęśliwi"

Oscar Wilde i Jarosław Iwaszkiewicz też mieli. I też udawali, że są w tym układzie szczęśliwi. A jednak nie byli. Posiadanie żony a także uprawianie z nią seksu nie świadczy o tym, że gej stał się heteroseksulny. Powiem jeszcze dobitniej. Zaspokajać seksualnie można się nawet rękę bez udziału fizycznego żadnej osoby, zatem tym bardziej można zmusić się do stosunku z osobą, której płeć nas nie pociąga.

"Dupa jest od srania"

Tak samo, jak penis do sikania, a ręka do chwytania. Poza tym odbyt jest jedną z najbardziej wrażliwych sfer erogennych i nie da się temu zaprzeczyć. Dlatego jest wykorzystywany podczas seksu.

Życzę wszystkim na koniec upojnej nocy.

Rodzice wobec homoseksualizmu dzieci

Jak rodzice przeżywają ujawnienie homoseksualizmu ich dzieci (Stutgarter Zeitung z dnia 01.08.2001)
Sigrid i Uwe Pusch opowiadają co przeżywali gdy ich syn powiedział, że jest gejem. 7 października 1995 roku Sigrid Pusch nigdy nie zapomni. Piękne słoneczne popołudnie, w salonie przygotowana kawa, ciastka. Tego dnia ich 19-letni syn wrócił z dwutygodniowego pobytu na obozie. Kiedy tak siedzą wszyscy razem, matka pyta o wszystko co jej przyjdzie na myśl: czy jest zadowolony?, jaka była pogoda?, jakie było jedzenie? Potem pyta też: "czy na obozie były też fajne dziewczyny?" Rozumie się że takie pytanie jest całkiem naturalne w takich momentach, ich syn ma już 19 lat a jeszcze nigdy dotąd nie przyprowadził do domu żadnej "swojej dziewczyny". Takie pytanie pojawia się wiec natychmiast samo z siebie. Ich syn Helmut odpowiada: "na obozie było dużo fajnych dziewczyn, ale byli też bardzo fajni chłopcy". To tylko jedno zdanie, jakby wskazówka i most zarazem do tego, co Helmut od dawna już nosił w sobie i czego jeszcze nigdy głośno nie powiedział. Nabrał głęboko powietrza, jeszcze raz nabrał powietrza i powiedział do swoich rodziców: " już dawno chciałem wam to zresztą powiedzieć jestem gejem". Wyrzucił to z siebie.
Rodzice niczego nie przeczuwali, nie byli na to przygotowani, prawdziwy szok. " To było dla nas jak zimny prysznic" - opowiada ociec. Zapadła cisza, przez kilka minut siedzieli w milczeniu. W głowie matki przelatywało tysiące myśli: " gej, mój syn jest gejem? Dlaczego? Z jakiej racji? Co ludzie mówią o gejach? Dlaczego to się musiało przytrafić akurat mojemu synowi? Dlaczego zdecydował się on na taką trudną drogę życiową?" Zaraz potem zaświtała jej w głowie nadzieja: " Geje, czy ja znam jakiegoś geja? A tak, w szpitalu gdzie pracuję jeden ze współpracowników, którego spotykam każdego dnia jest gejem, nawet całkiem miły". W kolejnej chwili pojawił się smutek: " Helmut gejem, nie będę miała synowej, nie doczekam się wnuków".
W końcu matka przerwała tą ciszę : "Synku, kochamy Cię". Powiedziała to jakby nie swoim głosem. Powiedziała tak, bo czuła, że musi coś powiedzieć. Z jednej strony syn, którego kocha, który się tak zagmatwał z drugiej zaś mąż, który nic nie mówi od siebie, który ma łzy w oczach, jest pełen złości, wstydu i smutku jednocześnie. Obawiała się, że mąż może powiedzieć jakieś niepotrzebne słowo, coś złego, może się wściec. Matka wiedziała, że musi przerwać jakoś to ogromne napięcie unoszące się w powietrzu. Przypominając sobie tamtą chwilę mówi: " najchętniej to bym rzuciła wtedy filiżanką o ścianę". Jak by tu otworzyć jakiś wentyl, który by zmniejszył to ogromne napięcie, ale takiego wentyla nie było. "Jestem gejem" powiedział syn, wobec tego Ona powiedziała w tym momencie "nic nie jesteś temu winien" powiedziała też "razem popracujemy nad tym i zrobimy z tym porządek".
Ojciec nie powiedział ani słowa. " Nie mogłem powiedzieć jesteś naszym synem, nie mogłem tez zareagować negatywnie, po prostu nie reagowałem wcale". On siedział tam i milczał. Ogarniał go ogromny strach, strach o jedynego syna. "Co z nim teraz będzie? Czy ktoś go nie pobije na ulicy?" Ojciec nie znał żadnego geja, znał tylko dowcipy o gejach, wulgarne komentarze. "Nie chciałem w to uwierzyć, zastanawiałem się: co może za tym tkwić?" Jego syn nie zawsze mówi poważnie, często lubi sobie żartować, często robić kogoś w konia. Pojawiła się iskierka nadziei "może to jest tylko jakaś moda na bycie gejem?" Kolejna "deska ratunku": musimy pójść z nim do lekarza, on musi coś z tym zrobić. "na pewno istnieje jakaś tabletka, która spowoduje, że on się odmieni" te wszystkie myśli grały mu w głowie, ojciec nic nie mówił. Nic, tak długo jak syn siedział z nimi przy stole.
Po pół godzinie Helmut wyszedł. Był umówiony z przyjaciółmi. Był w dobrym nastroju, bo przerwał swoje milczenie. "A my zostaliśmy sami z tym kłopotem" powiedział ojciec. Kiedy syn zamknął za sobą drzwi, kiedy oni nagle zostali sami przy nakrytym stole, na wygodnych krzesłach, w ich domku jednorodzinnym, wtedy uświadomili sobie, że wiele się zmieniło. Przypominając sobie tamtą chwilę, matka mówi: "zaczęliśmy jakby od nowa liczyć czas". I jeszcze siedząc przy stole zaczęli szukać przyczyny tego co zaszło. "całe nasze życie stanęło nam przed oczami". Co to są za ludzie, którzy wychowali syna homoseksualistę?
Pytania, pytania: " jak przeżywaliśmy swoją seksualność?" U mnie w domu mówi matka w okresie mojego dzieciństwa, nie istniał temat seksualność, rozmawiało się tylko o sprawach praktycznych. Czy jesteśmy temu winni? Co zrobiliśmy źle? Gdzie popełniliśmy błąd wychowując syna? Te pytania same się pojawiały. Ojciec myślał "po jego urodzeniu byłem przez dłuższy czas w domu, nie pracowałem, może on jest taki dlatego, że zobaczył najpierw mężczyznę w roli prowadzącego dom. Ojciec jest najważniejszy". "Ja miałem na początku o wiele więcej problemów z akceptacją syna niż moja żona" mówi Ojciec. Mężczyźni przypisują natychmiast swoim synom swój rodzaj seksualności i są bardzo wzburzeni kiedy coś wychodzi nie tak.
Popołudnie samozwątpienia. I nagle pojawia się opór, przede wszystkim u Sigrid. Kiedyś raz już syn uratował jej życie. Zator płucny, syn znalazł ją leżącą na podłodze, zadzwonił po karetkę, w przeciwnym razie już by nie żyła. Ktoś, kto czegoś takiego nie przeżył nie umie tego zrozumieć. Wieczorem 7 października 95 roku matka zdecydowała "Helmut uratował mi życie, teraz ja jestem tu po to żeby mu pomóc, żeby go ratować". Matka ufała kościołowi, należała do koła biblijnego. Podtrzymywała dobre kontakty z przełożonym zboru, z pastorem. Ale nie otrzymała od nich pomocy. Przełożony zboru powiedział że nie zna się na takich problemach i każdy musi sobie z czymś takim poradzić sam. Na kółku biblijnym dostała jasna odpowiedź: " Bóg wie wszystko, człowiek musi tylko wierzyć. Kiedy się tylko usiądzie i intensywnie pomodli, wtedy zmieni się każdą orientację seksualną." Matka daleka była od modlenia się o się o zmianę orientacji seksualnej swego syna. Myślała tylko: "nie tego nie mogę robić, mogę się tylko modlić, żeby mu w życiu wszystko dobrze szło". U pastora było jeszcze gorzej, on zaczął jej mówić o Sodomie i Gomorze, co się stało z miastami, które popełniały taki grzech. I dlatego seksualność nie jest zabawą a troską. " Seksualność przedstawiano jak coś ciemnego, brudnego". Kilka dni później Sigrid opuściła swój kościół. "Nie było co czekać tam na jakąkolwiek pomoc".
Do tych doświadczeń doszło po kilku tygodniach do kolejnego. Syn przyprowadził do domu swoich przyjaciół. Chociaż bardzo wiele nas to kosztowało, pozwoliliśmy tym przyjaciołom zostać z synem na noc. Postawiliśmy jeden warunek : kolacje i śniadanie jemy razem. Uważaliśmy, że lepiej będzie przemóc się niż coraz bardziej tracić kontakt z synem. W trakcie wspólnego posiłku, ci przyjaciele syna opowiadali o sytuacji w swoich domach: jednego ojciec wyrzucił z domu kiedy się dowiedział, że syn jest gejem; drugiego ojciec powiedział, że jego syn nie może być gejem, jeśli ma zamiar być gejem, nie należy do rodziny. Trzeciemu natomiast ojciec przyprowadził na święta dziewczynę do domu, skoro sam nie potrafił sobie żadnej we wsi znaleźć. "Po co ci ludzie maja dzieci?" pyta Sigrid.
Sigrid i Uwe chcą się dowiedzieć jak najwięcej na temat homoseksualizmu. Szukają sprzymierzeńców i w końcu znajdują w organizacji HUK ( Homoseksuele und Kirche Homoseksualiści i Kościół - niemiecka organizacja homoseksualnych chrześcijan). Tutaj nareszcie mogą rozmawiać otwarcie, opowiedzieć o swoich obawach i lękach. Tutaj też poznali parę gejów, którzy są ze sobą ponad trzydzieści lat. "Klaus i Wolfgang to był punkt zwrotny" mówi Ojciec. Jeden w wieku 60 drugi 65 lat (jesteśmy w podobnym wieku) pokazali nam, że świat się nie kończy kiedy okazuje się, że syn woli mężczyzn. Wyjaśnili, że częsta zmiana partnerów jest reakcją na wieloletnie milczenie. Rozmawialiśmy długo o knajpach, scenie, drag quin, dark roomach, seksie i związkach partnerskich. "Długie noce" byli oboje wtajemniczani w ten "bezwzględny świat". To nie zawsze było piękne. Czasami lały się łzy. Pomimo to oboje małżonkowie tego chcieli. Tak jest uczciwie i otwarcie. Pozbywa się człowiek fałszywych wyobrażeń. W końcu przestali się obydwoje obawiać typów w skórach, knajp gejowskich. Zrozumieli też że geje maja prawo do życia seksualnego. "Kiedy zrozumieliśmy co się za tym wszystkim kryje, zapomnieliśmy o naszych troskach".
Także i u Ojca zmieniło się nastawienie do tego wszystkiego. Pół roku trwało zanim przestał się on z tym kryć. Tak jak jego żona chce on z tym wyjść na zewnątrz. Nie chce on walczyć już przeciw skłonnościom swego syna, ale walczyć o należne mu prawa. Ostatni impuls otrzymali od nauczyciela swego syna: " macie dwie możliwości, albo będziecie milczeć, wsuniecie to pod dywan i mocno przydepczecie albo wyjdziecie z tym na zewnątrz, powiecie o tym przyjaciołom, sąsiadom, znajomym, w końcu wszystkim".
Małżonkowie często o tym rozmawiają, opowiadają o tym wszystkim. W rodzinie były różne komentarze, przeważały jednak: "O takich rzeczach się nie mówi". Co w praktyce oznaczało dajcie nam święty spokój. Ale małżonkowie nie zamierzali zostawać tego w świętym spokoju. Najpierw napisali ogłoszenie do gazety, poszukiwali rodziców którzy mieli podobne przejścia. Stworzyli grupę wzajemnej pomocy, gdzie pomagają tym, którzy wybrali podobną drogę do nich. Przede wszystkim chcą osiągnąć jedno: " dobrze by było, gdyby każda para małżeńska mająca dzieci, mogła kiedyś zadać sobie pytanie: a jak to było u nas?".



wtorek, 4 grudnia 2012

Ex geje - wciąż homo

Zakaz podejmowania prób zmiany orientacji seksualnej wobec nieletnich nie zdążył jeszcze wejść w życie, a decyzją sądu został on już wstrzymany na skutek zaskarżenia przepisów przez pseudo ex-gejów. Według sędziego jest to niezgodne z zasadą wolności słowa, wolności osobistej, jak też prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami. Smutne, bo próby zmiany orientacji nazywane błędnie „terapią” nie tylko nie zmieniają orientacji, ale stanowią zagrożenie dla osób, które poddają się takim eksperymentom. Nie ma ani jednego przypadku zmiany orientacji seksualnej, choć próbom poddanych zostało zapewne tysiące osób. Podejmowanie się takich działań na nieletnich jest przemocą wobec dzieci i tak też powinno być definiowane przez prawo, a zarazem karane. Uważam, że przepisy zakazujące tego typu praktyk powinny być wprowadzone również w Polsce.



niedziela, 2 grudnia 2012

Normalność

Wrócę do sprawy zbitego dziś okna w NASZEJ sypialni i rozmowy, ze znajomą, która chciałaby, żeby jej dzieci miały normalne rodziny (czytaj heteroseksualne). Założę się, że ten kto wybił tę szybę pochodził właśnie z takiej "normalnej" rodziny i założył lub ma zamiar założyć "normalną" rodzinę. Tak samo jak ci, którzy w przeszłości obrzucili dom jajkami, jak i ci, których komentarzy musiałem słuchać pod domem. Zapewne takie "normalne" rodziny mają też ci, którzy pobili moich moich znajomych w moim mieście, jak i ci, którzy ich wyzywają, obrażają i im grożą pod klatką schodową. Od takiej "normalności" zaczyna się zło. Ono kiełkuje od z pozoru niewinnego zdania o "normalnej" rodzinie. A jak już zło się ukorzeni to wszystko zdaniem policji i tak zapewne będzie zwykłym wybrykiem chuligańskim, nie mającym nic wspólnego z homofobią, nawet jeśli wybita szyba dotyczyłaby tylko domu pary gejów, a pobitych wyzywano od pedałów. Mylę się? Nie, jestem tego pewien. Dowodów jest ostatnimi dniami mnóstwo.

Bezsilność

Ponad rok temu mój dom został obrzucony jajkami. Dziś w nocy jakaś menda wybiła mi szybę w sypialni. Jestem wkurwiony i bezsilny. Nie umiem zyć w tym kraju, gdzie społeczeństwo składa się z popierdolonych faszystów.

czwartek, 29 listopada 2012

Michalik

Pan Józef Michalik (abp) ledwie skończył siać wrogość wobec gejów i wzywać katolików do przeciwstawiania się związkom partnerskim a już zaraz zasłabł i wylądował w szpitalu. Nie to, że wierzę w jakąś boską opatrzność. Ale przyznać muszę, że sprawiedliwości stało się zadość.

Nawet pedały mają jakieś prawa

Chciałbym wrócić do wczorajszej wykładni Sądu Najwyższego, który przyznał, że pozostawanie we wspólnym pożyciu dotyczy także par homoseksualnych. Napisałem TAKŻE, ale Sąd Najwyższy użył tu innego wyrazu: "Osobą pozostającą faktycznie we wspólnym pożyciu jest osoba, którą ze zmarłym najemcą łączyła więź uczuciowa, fizyczna i gospodarcza, nawet jeśli jest to osoba tej samej płci." NAWET?! Niby drobnostka, niuans, ale jakże wyraźnie pokazuje nastawienie sędziów do związków jednopłciowych. Zrozumiałem to doskonalne. Nawet głupek by zrozumiał.

środa, 28 listopada 2012

Nie ma się czym cieszyć

Media ogłosiły już sukces i triumf sprawiedliwości. Osoba tej samej płci, którą łączyła więź uczuciowa, fizyczna i gospodarcza z osobą mieszkającą w wynajmowanym mieszkaniu, przejmuje po jej śmierci najem mieszkania, tak samo jak konkubina czy żona - uznał Sąd Najwyższy. Lecz cóż to za triumf, jeżeli potwierdza się tylko coś, co powinno, a niestety nie jest, oczywiste? Ten werdykt Sądu Najwyższego to porażka sprawiedliwości. Po pierwsze, pokazuje on, że mimo iż wcześniej w sprawie najmu lokalu po zmarłym partnerze zapadł wyrok w Strasburgu to polskie sądy go nie respektowały. Po drugie, nadal Sąd Najwyższy odmawia uznania związku osób tej samej płci za konkubinat, choć wydawałoby się to logiczne i uzasadnione. Po trzecie, „przyznawanie” przez Sąd Najwyższy praw, które już się ma jest żałosne. Triumfem sprawiedliwości to byłoby przyznanie przez Sąd Najwyższy, że związki homoseksualne mają prawo do takiej samej ochrony, jaka przysługuje małżeństwom. Więc błagam, nie cieszmy się tym wyrokiem, bo nie ma czym. Tym można się co najwyżej wkurwić. I jeszcze jedna ciekawostka z dzisiejszego dnia. Pani Pełnomocniczka ds. Równego Traktowania tak oto skomentowała wyrok sądu przyznający gejowi odszkodowanie za dyskryminację w pracy: „Jest to przykład sprawnie funkcjonującego prawa :)”. Popadanie w zachwyt nad jednym przypadkiem wygranej sprawy w sądzie jest całkowicie nie na miejscu przy tysiącach spraw, gdzie dyskryminacja nie spotyka się z żadną karą. Wygrana w sądzie jest wynikiem tylko i wyłącznie determinacji jednego człowieka. Prawo mu niczego nie ułatwiało. Radzę Pani Pełnomocniczce sprawdzić, jak zakończyła się sprawa dyskryminowanej stażystki lesbijki Joanny Kasprowicz i uzasadnienie sądu w tej sprawie. Ten przykład pokazuje jak działa, a w zasadzie nie działa prawo antydyskryminacyjne. Nawet nie mogła pójść do sądu pracy ponieważ prawo antydyskyminacyjne nie obejmuje osób, które nie mają umowy o pracę. Pozew prywatny o nękanie lesbijki skończył się zaś tym, że w oczach sędziego to poszkodowana została uznana za winną „sprowokowania” nękania. To trochę tak jakby zgwałconą kobietę obwinić za gwałt na niej z powodu tego, że wywołała niepohamowane podniecenie u gwałciciela.

niedziela, 25 listopada 2012

Homofobia ukryta w tolerancji

Odbyłem wczoraj pogadankę z niezwykle „tolerancyjną” i „otwartą” osobą. Rozmowa była miła i pełna wzajemnych uprzejmości do momentu, gdy rozmówczyni oświadczyła, że ona nie chciałaby mieć syna geja, bo (UWAGA!) chciałaby żeby syn założył normalną rodzinę. Czyli co? Moja jest w jej opinii nienormalna? Powiem szczerze, myślałem, że się przesłyszałem i dlatego poprosiłem o uszczegółowienie odpowiedzi licząc na to, że może doda coś o tym, że obawiałaby się homofobii, złego traktowania syna i stąd heteroseksualny syn miałby łatwiej. Ale nic takiego nie usłyszałem. Po prostu nie chciałaby syna geja, bo chciałby „normalne” dziecko! Usłyszałem za to, że tak w ogóle to jest bardzo tolerancyjna i otwarta, a jej wszyscy znajomi geje to jednostki wybitne, inteligentne, artystycznie uzdolnione i wrażliwe. Stereotyp goni stereotyp, ale nie wnikałem w słuszność tych jej wyobrażeń i jeszcze raz zapytałem, czy nie chciałaby zatem tego by jej syn był właśnie inteligentną artystyczną duszą, skoro tak sobie je ceni. Jednak nie chciałaby, bo nie i już. I tu wyszedł na światło dzienne fałsz. To bardzo typowe dla „tolerancyjnych” ludzi w dzisiejszej Polsce. Jestem tolerancyjny, mam przyjaciół gejów, kocham ich i uwielbiam, ale broń mnie boże przed tym, żeby czasem moje dziecko było „takie”. To jest hipokryzja do kwadratu. Mam nadzieję, że moja rozmówczyni nie będzie miała syna geja, a to dlatego, że nie życzę żadnemu gejowi takiej matki, która kiedyś powiedziałaby mu, że tworzy nienormalną rodzinę i wolałaby mieć heteroseksualnego syna. Rozmowa ta nie daje mi spokoju. Nie chciałbym, by moja rozmówczyni poczuła się urażona, ale ja nie widzę możliwości przejścia do kolejnego etapu znajomości bez zrozumienia i pokonania własnych uprzedzeń. Do homofobii jestem przyzwyczajony, także tej ukrytej w tolerancji. Zwłaszcza takiej, bo jest ona najpowszechniejsza. Jednak nie znaczy to, że ją toleruję i daję na nią swoje przyzwolenie. Uważam, że to co zostało powiedziane i to, co nie zostało dopowiedziane jest dla mnie jako osoby homoseksualnej obraźliwe. Sprawa zaowalowanej homofobii wiąże się z bardzo przykrą sprawą samobójstwa piętnastolatka z Rzymu, która w minionym tygodniu wstrząsnęła Włochami. Nastolatek ten był obrażany i poniżany przez rówieśników z powodu homoseksualizmu. Po śmierci rodzice wydali oświadczenie, że ich syn nie był homoseksualny, argumentując to tym, że gdyby był gejem to by im o tym powiedział. Nie chcą także, by ich syna po śmierci o homoseksualizm podejrzewać. W odpowiedzi na to oświadczenie koledzy, ci sami którzy z powodu homofobicznych zachowań doprowadzili nastolatka do śmierci, napisali w list, w którym stwierdzili, że ich zdaniem nie był on gejem. Czy mam rozumieć, że w ich mniemaniu ma to zrehabilitować jakoś upokarzanego nastolatka? Przecież to absurdalne. Jakimś totalnym wariactwem i hipokryzją jest zarówno to, co mówią teraz rodzice jak i koledzy nastolatka. Mówienie przez rodziców, że syn nie był gejem bo im tego nie powiedział jest nonsensem. Nie powiedział im zapewne wielu rzeczy, w tym tego, że zamierza się zabić. Skoro zdaniem rodziców ich syn był tak blisko związany z nimi i miał do nich pełne zaufanie to czemu nie powiedział im, że jest gnębiony przez rówieśników. Może dlatego właśnie nie powiedział, że ci rodzice, podobnie jak moja znajoma, nie chcieli mieć syna geja. I to nie dlatego nie chcieli, że baliby się homofobii otoczenia, ale dlatego, że w ich mniemaniu normalna rodzina to tylko taka, w której ich syn związany byłby się z kobietą. Losie, chroń gejów przed takimi rodzicami, a mnie przed takimi znajomymi. Myślałem dziś długo nad tym i doszedłem do wniosku, że chciałbym tego, by moje dziecko było homoseksualne, albo nawet transseksualne. Pozwoliłoby to oszczędzić jemu bólu, jakiego mogłoby doświadczyć ze strony takich „tolerancyjnych” rodziców.

Biedroń - dziennikarska analiza pedalstwa

W „Gazecie Lubuskiej” ukazał się wywiad z Robertem Biedroniem. Danuta Kuleszyńska ułożyła niezwykle „intrygujący” zestaw pytań. Żeby ukazać absurdalność myślenia dziennikarki przedstawię te pytania, same, bez odpowiedzi, za to z wyjaśnieniem, co tak naprawdę chciała powiedzieć dzinnikarka: - Dlaczego mężczyznę pociąga inny mężczyzna? (w domyśle: Nie rozumiem dlaczego ciągnie Pana do mężczyzn. Jak to możliwe?) - No, niezupełnie. Pociąg do tej samej płci nie jest czymś naturalnym. (Buahhaaaaaa. Tego to nawet nie będę komentował!) - Pana nigdy nie fascynowały kobiety? (w domyśle: No co Pan? Nie lubi Pan kobiet? Jak to?) - Z kobietą pójdzie pan do łóżka? (w domyśle: Jak to możliwe?! A może to wszystko nieprawda? Może homoseksualizm nie istnieje?!) - I było aż tak źle? (w domyśle: Pewnie było źle i został gejem) - Kiedy zorientował się pan, że jest inny? (w domyśle: Rany boskie, to straszne!) - Toczył pan wewnętrzną walkę: jestem inny, ale nie mogę o tym mówić wprost? (w domyśle: Dlaczego Pan nie walczył ze sobą? No i co teraz? Jest Pan gejem!) - Kiedy przyznał pan rodzicom: jestem gejem. (w domyśle: Wiem już, że Pan sam się nie przyznał.) - Matka pokazała panu drzwi? (w domyśle: Oczywistym jest, że rodzina wyrzuca dziecko jak jest gejem.) - Ojciec pana bił? (w domyśle: Sprawdźmy, może jest gejem bo go ojciec bił.) - Wyobraża pan sobie nastolatka, który przyznaje domownikom, że jest gejem? (w domyśle: Ja sobie nie wyobrażam.) - Jak powinni zareagować rodzice, gdy już się dowiedzą? (w domyśle: No i co tu robić?) - Może nie warto przyznawać się do homoseksualizmu? (w domyśle: Nie trzeba się przecież afiszować.) - Ludzie kojarzą homoseksualizm głównie z uprawianiem seksu. (w domyśle: Jaka miłość? Przecież to zwykłe jebanie.) Ja nie wiem, czy reagowałbym z takim spokojem jak Biedroń odpowiadając na te pytania. Proponowałbym wysłać Pani dziennikarce podobny zestaw pytań. Może wówczas zobaczy, jak dziwny (ba, przerażający nawet) jest jej sposób myślenia. Proponuję zatem zapytać się Pani Danuty Kuleszyńskiej tak: - Dlaczego kobietę pociąga mężczyzna? - No, niezupełnie. Pociąg do tej samej płci nie jest czymś naturalnym. Różnica płci jest dużym problemem. - Panią nigdy nie fascynowały kobiety? - Z kobietą pójdzie pani do łóżka? - I było aż tak źle? - Kiedy zorientowała się pani, że pociąga panią inna płeć? - Toczyła pani wewnętrzną walkę: czy mam o tym mówić wprost? - Kiedy przyznała pani rodzicom: jestem hetero. - Matka pokazała pani drzwi? - Ojciec panią bił? - Wyobraża pani sobie nastolatkę, który przyznaje domownikom, że jest hetero? - Jak powinni zareagować rodzice, gdy już się dowiedzą o heteroseksualiźmie? - Może nie warto przyznawać się do heteroseksualizmu? - Heteroseksualizm kojarzy głównie z uprawianiem seksu.

środa, 21 listopada 2012

Pfuj, Monsieur le Président

Prezydent François Hollande wczoraj ogłosił, że w przypadku wprowadzenia równości małżeńskiej merowie, którzy nie akceptują małżeństw homoseksualnych będą mogli skorzystać z tzw. klauzuli sumienia i odmówić udzielenia ślubu. Podejrzewam, że prezydent Holland nie przemyślał dokładnie swoich słów. To co proponuje Holland jest zagrożeniem dla zasady świeckości państwa. Stwarzałoby niebezpieczny precedens, na który mogliby się powoływać ci, którzy nie akceptują małżeństw mieszanych rasowo czy etnicznie. Otwierałoby to furtkę do dyskryminacji w innych sferach życia i to nie tylko osób homoseksualnych. Przede wszystkim uważam, że takie rozwiązanie nie jest zgodne francuską konstytucją. Holland swoją wypowiedzią dał społeczeństwu przekaz, że liczy się ze zdaniem religijnych ekstremistów i jest gotów im ulec. Dlatego stanowczo wolę socjalizm w wydaniu hiszpańskim. Panie Hollande, niehc pan zawróci z drogi uległości wobec religijnych szantazystów, bo za moment okaże się, że chrześcijańscy, muzułmańscy i żydowscy fundamentaliści zechcą klauzuli sumienia w tysiącu innych spraw.

wtorek, 20 listopada 2012

Homononsensy w (twoim) stylu Eichelberga

Temat wraca jak bumerang. Zimny ojciec, który nie przytula i nadopiekuńcza matka, która ściska za mocno. Kolejny raz Eichelberger raczy społeczeństwo takimi teoriami w kwestii przyczyn homoseksualizmu, które dawno już zostały w świecie naukowym podważone i wyparte. Eichelberger odpowiadając na pytania dla pisma Twój Styl z uporem cytuje po raz kolejny całe fragmenty swojej książki. Najbardziej absurdalne są stwierdzenia jak niniejsze: "Jeden z moich pacjentów ponad wszystko chciał być mężczyzną heteroseksualnym, kochającym kobiety. Mimo dzieciństwa, które nie dało mu takich wzorców. Po trzech latach naszej wspólnej pracy dopiął swego. Ale tylko dlatego, że sam chciał." Wynika z tego, że pan Eichelberger jest codotwórcą. Aż dziw bierze, że jeszcze żadna publikacja naukowa nie potwierdziła tego niewyobrażalnego osiągnięcia w postaci zmiany orientacji, że jeszcze ani WHO ani APA nie ogłosiły publicznie tego doniosłego zdarzenia. Szkoda, że dziennikarz Twojego Stylu nie raczył przypomnieć Panu Eichelbergowi, jakie stanowisko w sprawie podejmowania prób zmiany orientacji mają obie instytucje. Ja bym przypomniał. Będę to pisał tyle razy ile razy będą się pojawiały takie nonsensy jak opowiadane przez Eichelbergera. Skoro się pojawiają to znaczy, że wciąż jest potrzeba przypominania, że orientacja seksualna nie podlega zmianie, a podejmowanie takich prób przez terapeutów jest nieetyczne, sprzeczne z istniejącym stanem wiedzy i powoduje krzywdy psychiczne mogące prowadzić do depresji i samobójstw. Mówienie, ktoś zmienił orientację bo "bardzo tego sam chciał" jest niemoralne i szkodliwe. To co jest pewne w kwestii wychowania i stosunków rodzinnych to to, że mają one wpływ na postrzeganie własnej orientacji, jej akceptację lub odrzucenie, umiejętność budowania relacji z bliskimi, tworzenie zwiazków etc. Geje mogą mieć oczywiście problemy z ocena własnej męskości na skutek takich czy innych rodzinnych uwarunkowań, ale nie są one przyczyną samej orientacji seksualnej. Tyle i tylko tyle.

Społeczeństwo przemocowe

Na jednym z portali sochaczewskich pojawiło się ostatnio pytanie "Którą organizację powinno się zdelegalizować?" Prawie połowa ankietowanych uznaje, że Ruch Palikota. Głosów, że ONR jest 2/3 mniej. To dobitnie uświadamia mi, gdzie żyję - w społeczeństwie, które stawia zaściankowość i faszyzm nad postęp i demokrację. Nie rozumiem, jak to możliwe. Nie tylko to mnie dziś doprowadziło na skraj załamania. Będąc członkiem grupy zapobiegania przemocy w jednej z podwarszawskich gmin mniałem dziś okazję spotkać się z wieloma "specjalistami" od przemocy. Wśród nich byli policjanci, pracownicy socjalni, kuratorzy, pedagodzy. Na około 30 osób było (UWAGA!) pięć, które sprzeciwiają się karom cielesnym wobec dzieci i uważają to przemoc. Pojawiły się nawet teorie o klapsie rozwojowym czy motywacyjnym. I to w głowach kuratorów i pedagogów!!! Przyzwolenie na przemoc padało z ust ludzi, którzy pracują z ofiarami przemocy i prześladowcami!!! Co ciekawe wszyscy deklarowali, że potępiają przemoc, zwłaszcza wobec dzieci. Nie skomentuję tego, bo komentarz każdemu zdrowo myślącemu człowiekowi powienien nasunąć się sam. a Jak to się ma do ankiety w spraiwe delegalizacji organizacji. Wnioski pozostawiam czytelnikom. Dla mnie są oczywiste.

niedziela, 18 listopada 2012

Faszyzm z punktu widzenia katolicyzmu wg Terlikowskiego

"Z perspektywy Kościoła i wierzących faszyzm nie jest zagrożeniem, tylko lewacka rewolucja..." - tak oznajmił dziś w radio Tomasz Terlikowski. Co więcej dla Terlikowskiego faszyzm to ruchy gejowskie. Terlikowski znów się podpierał fałszywą tezą, że katolicy są gnębieni przez gejów i lesbijki podając sprawę zamknięcia katolickich ośrodków adopcyjnych w Anglii. O tyle przykład jest nietrafiony, że to ośrodki katolickie dopuściły się dyskryminacji i zamiast przestać dyskryminować pary jednopłciowe wolały całkowicie zrezygnować z pomocy. Gest miłosierdzia jak z kabaretu. Przypomina mi to sprawę z USA, gdzie katolickie ośrodki pomocy wolały zaprzestać pomagać komukolwiek niż pomagać wszystkim potrzebującym, w tym gejom. To całkowite zaprzeczenie idei miłosierdzia. Na szczęście ludzie są coraz mądrzejsi, także dzięki takim osobom jak Terlikowski. Dlatego Panie Terlikowski, bardzo dziękuję za słowa o tym, że Kościołowi katolickiemu nie przeszkadzają faszyzm, nienawiść rasowa, morderstwa w imię ideologii itp. Wszyscy od dawna to wiemy, ale jak dotąd zapytani o to przedstawiciele tegoż Kościoła zawsze gorąco zaprzeczali. Pan odważył się wreszcie powiedzieć to głośno. Jeśli dzięki Pańskim słowom choć jednemu katolikowi spadną klapki z oczu, to zrobił Pan bardzo dobry uczynek. Dziękuję też Panu Wojciechowi Mazowieckiemu za celną ripostę. - Problem nie polega na tym, że ktoś chce katolikom ograniczać prawa, tylko na tym, że mamy do czynienia z reakcją na agresywne wystąpienia ze strony Kościoła, żądające ograniczenia praw, które uważane są dzisiaj za standardy - odpowiedział publicysta. I podał przykład: - Adopcja dzieci w związkach homoseksualnych jest standardem w krajach demokratycznych. Pan zaś przejawia agresję, o której mówię. To śmieszne, co robi dzisiaj Kościół w Polsce - zajął się Halloween, a nie zajmuje się realnymi, poważnymi sprawami - podsumował.

sobota, 17 listopada 2012

Konopnicka lesbijką była

Lesbijskiej Konopnickiej nadal Polacy nie mogą przyjąć do wiadomości. Problem ma także jej prawnuczka. To typowy przykład dysonansu poznawczego, a próby zaprzeczaniu homoseksualizmowi pisarki są modelowym przykładem jego redukcji. Bardzo mnie rozbawił Paweł Bukowski, badacz życia i twórczości Konopnickiej dla TVN mówił, że "nigdzie nie figuruje, że niby Konopnicka z Dulębianką", a dalej że "protestuję przeciwko tego typu szerzenia informacji , bo to jest wprowadzanie opinii publicznej w błąd, po prostu deptanie tego dorobku jej". A ja się zastanawim, gdzie ma figurować, że Konopnicka z Dubielanką odbywały stosunki seksualne? Pan Bukowski potrzebuje rejestru stosunków, żeby uwierzyć? Powiem więcej, w większości dzisiaj żyjących homoseksualistów otoczenie nie wie o ich orientacji seksualnej, bo "o takich sprawach się nie mówi". Zapewniam Pana Bukowskiego, że ponad 150 lat temu tym bardziej się nie mówiło, ale to nie znaczy, że "tych spraw" nie było. Dziwni mnie, że Pan Bukowski oczekuje, że dwa wieki wcześniej Konopnicka będzie mówić publicznie o Dulębiance jako swojej partnerce czy kochance, skoro dziś ze względu na homofobię ludzie boją się głośno mówić o swojej orientacji. Nie można się temu dziwić, że się boją, skoro ludzie tacy jak Bukowski uważają, że nazwanie kogoś lesbijką jest obrazą i deptaniem dorobku. Jednak dziwi mnie, że ludzie mają taką pewność tego, że Konopnicka lesbijką nie była i za dowód służy im to, że posiadała dzieci i męża. Ja zapewniam, że wielu gejów i lesbijki wdaje się w związki z osobami płci przeciwnej chociaż nie jest to zgodne z ich naturą i nie czyni ich szczęsliwymi. Żonę i dzieci miał także Oskar Wilde i Jarosław Iwaszkiewicz, a nawet Jörg Haider, a nikt nie zaprzeczy, że kobiety seksualnie ich nie intersowały. Dziwi mnie także pewność heteroseksulizmu Konopnickiej u jej prawnuczki, która powołuje się na fakt, że nikt w rodzinie o tym nie mówił, że obie panie były kochankami. Ja zapewniam Panią Modrzejewską, że nawet dziś w rodzinie się o tym nie mówi, bo homofobia jest tak głęboka wżarta w umysły polskiego społeczeństwa, że stanowi to wciąż temat tabu. Często nawet żony i rodzice nie wiedzą o homoseksualizmie swoich mężów i dzieci, a co dopiero prawnuki ludzi, którzy żyli epoce, gdzie za homoseksulizm groziło więzienie.





piątek, 16 listopada 2012

Kolejna kompromitacja ONZ

Zjednoczone Emiraty Arabskie zostały wybrane do składu Rady Praw Człowieka ONZ na trzyletnią kadencję rozpoczynającą się od 2013 r. Emiraty Arabskie, które zostały skrytykowane za łamanie praw człowieka przez Parlament Europejski w przyjętej w tym roku specjalnej rezolucji. To kolejna kompromitacja ONZ. To jakby Hitlerowi przynać Pokojową Nagrodę Nobla. Proponuję jeszcze do składu Rady dodać Ugandę i Iran i będzie komplet.

czwartek, 15 listopada 2012

Chopinem w same usta

Konopnicka lesbijką? Nie, pfuj ło jezu, jak oni mogą, wstrętne pederasty, jak oni mogą tak obrażać naród (nawet już nie pisarkę, ale wszystkich Polaków) i niszczyć bogoojczyźniany wizerunek matki Polki, co przecież tyle dzieci narodziła. Jak to słyszę, to mam wrażenie, że niektórzy wpadli w histerię. Co by o Konopnickiej nie pisać faktem jest, że Konopnicka tworzyła związek z kobietą i jakaś więź obie panie łączyła. Ciekawe, że obrońcy pseudomoralności tłumaczą to przyjaźnią, platonicznym aseksualnym uczuciem, a jednocześnie jakiekolwiek inne "przyjaźnie" damsko-męskie są natychmiast przez nich uznawane za romanse i miłości. To się nazywa hipokryzja. Najwyższy czas, żeby pewne biografie wyprostować. Ja proponuję zacząć od Fryderyka Chopina, w przypadku którego wiele się pisze o rzekomym romansie z George Sand, choć był to bardziej quasi-matczyno-synowski układ, a rzadko wspomina o miłości Chopina do Tytusa Woyciechowskiego. Jeśli nawet już ktoś odważy się na ten krok to uczucie jakimi się panowie dażyli określa efemizmami takimi jak "głęboka przyjaźń", "młodzieńcze uwielbienie" czy "niezwykłe więzy". Jeśli jednak przeanalizować treść listów obu panów nie ulega wątpliwości, że chodziło jednak o coś więcej. Spotkałem się co prawda z opiniami, że sformułowania zawarte w listach Chopina są jedynie wynikiem mody i stylu pisania w ówczesnej epoce. Jednak nic tego nie potwierdza. Trudno szukać podobnie namiętnej i erotycznej korespondencji między ówcześnie żyjącymi przyjaciółmi, których poza przyjaźnią nie łączyłoby coś więcej. Zdejmijmy w końcu patynę przekłamań z pomników i rozpocznijmy dyskusję na ten temat. Zaczynam korespodencją Chopina. Już same tylko nagłówki listów, szczególnie Chopina, począwszy od zwrotu: „Najdroższy Tytusie”, poprzez „Najdroższe życie moje”, „Najdroższy Tyciu”, czy wręcz przekomarzająco: „Obrzydły Hipokryto” są przesłanką do tego, by kwestionować heteroseksulizm Chopina. W liście z dnia 27 marca 1830 roku pisze natomiast on tak: „Twoje jedno spojrzenie po każdym koncercie byłoby mi więcej, jak wszystkie pochwały gazeciarzów, Elsnerów, Kurpińskich, Soliwów itd.”. Jeszcze bardziej ową „zażyłość” potwierdzają inne jego listy. Chociażby z 21 sierpnia 1830 roku – „Nie chcę od Ciebie niczego, nawet uściśnienia ręki, już na wieki obrzydłeś mi, poczwaro piekielna. Daj buzi. F. Chopin” i 31 sierpnia 1830 roku – „Twoje listy chowam jak wstążeczkę od kochanki. Mam wstążeczkę; napisz do mnie, ja się znów za tydzień z Tobą popieszczę. Twój na zawsze F. Chopin”. Cztery dni później, 4 września, dodaje: „Idę się umywać, nie całuj mię teraz, bom się jeszcze nie umył. – Ty? chociażbym się olejkami wysmarował bizantyjskimi, nie pocałowałbyś, gdybym ja Ciebie magnetycznym sposobem do tego nie przymusił. Jest jakaś siła w naturze. Dziś Ci się śnić będzie, że mnie całujesz. Muszę Ci oddać za szkaradny sen, jakiś mi dziś w nocy sprowadził. F. Chopin, na zawsze amator Hipokryzji personificznej”. Poczym dodaje: „Ściskam Cię serdecznie, „w same-usta” pozwolisz? F. Ch.”.

niedziela, 11 listopada 2012

Cypr - problem nadal istnieje

Do ubiegłego roku niemal nikt w Europie nie interesował się losem północnocypryskich gejów. Dopiero aresztowanie w Północnym Cyprze za homoseksualny seks jednego z ministrów greckiego Cypru sprawiło, że wokół sprawy prześladowań i karania gejów zrobiło się głośno. Po tym jak aresztowanemu politykowi udało się wrócić do greckiej części Cypru sprawa znów ucichła. Odnoszę wrażenie, że państwa europejskie upominają się o prawa osób dyskryminowanych tylko wówczas, gdy jest im to na rękę, jeżeli czują w tym jakiś interes lub jakiś ważny polityk zostanie pokrzywdzony. Gdy krzywda dotyka zwykłych ludzi okazuje się, że wszyscy mają to w dupie. Cypr Północny to jedyne terytorium w Europie, gdzie homoseksulizm jest karany. Pani Kozłowska-Rajewicz zasłynęła ostatnio pisząc list w sprawie gejów na Białorusi. Może czas, by zainterweniować w sprawie Cypru Północnego.

wtorek, 6 listopada 2012

This is America 2012

Wow, what a big, gay, historic night! Jeszcze nigdy z taką uwagą nie śledziłem kampanii wyborczej w USA jak w tym roku. Po czterech latach od momentu, kiedy Barack Obama obiecywał zmianę dziś  można smiało powiedzieć, że ta zmiana się dokonała. Ameryka 2012 to już zupełnie inny kraj niż kilka lat temu. Tak jak koniec rządów Margareth Thatcher oznaczał wyjście Wielkiej Brytanii z epoki wiktoriańskiej tym samym dla Stanów Zjednoczonych było odsunięcie od władzy Busha i nadejście prezydecji Obamy. Dzisiejsza reelekcja Obamy zupełnie zmienia politykę równościową w USA. Obama udowodnił, że poparcie dla małżeństw jednopłciowych nie niesie ze sobą utraty głosów. Co więcej - jak wynika z sondaży- zmotywowało to najmłodsze pokolenie do oddania głosu na Obamę. Zwolennicy równości małżeńskiej mogą śmiało powiedzieć, że wiatr zmian im sprzyja i zaczął dzisiejszej nocy wiać im mocniej w żagle. W stanach Maryland, Maine i Washington zmamy już wyniki referendów w sprawie małżeństw jednopłciowych. Po raz pierwszy w historii USA obywatele opowiedzieli się za równouprawanieniem. Trwa liczenie głosów w stanie Minnesota, a i tam istnieje duża szansa, że małżeństwa jednopłciowe będą wkrótce faktem. W dotychczasowych 32 referendach zwolennicy równości małżeńskiej ponosili klęskę. Zła passa dziś się skończyła. Oczywiście Stany Zjednoczone to dwa światy. Z jednej strony bogate i cywilizowane wybrzeża, a z drugiej stany centralne z dziewiętnostowieczną mentalnością, gdzie homofobia, rasizm i fanatyzm religijny trzymają się niestety mocno. Jednak dzisiejszej nocy pewna bariera, także ta psychologiczna, została przełamana.

Zgodne z konstytucją

Hiszpański Trybunał Konstytucyjny po 7 latach uznał, że prawo umożliwiające parom homoseksualnym zawarcie małżeństwa i adopcję dzieci jest zgodne z konstytucją, odrzucając tym samym skargę partii prawicowych, które twierdziły, że konstytucyjny zapis o ochronie małżeństwa i sformułowanie w konstytucji o tym, że "mężczyzna i kobieta mają prawo do zawarcia małżeństwa" wyklucza możliwość małżeństw jednopłciowych. Jest to kolejne europejskie orzeczenie po Węgrzech, Niemczech czy Francji, które stwierdza jasno, że stworzenie ram prawnych dla związków homoseksualnych nie stoi w sprzeczności z zasadą ochrony małżeństwa. Jest to o tyle ciekawe, że polski wymiar sprawidliwości wciąż ma w tej kwestii inne zdanie. Dla mnie jest oczywistym kto się myli.

Gejowski faszyzm

Nie mogłem się powstrzymać. Znów będzie o Terlikowskim. Śmieszno i straszno. Ten, co niby z faszyzmem nie ma nic wspólnego (w jego wąłsnych chyba tylko mniemaniu) napisał przedwczoraj takiego oto newsa: "Gejowski faszyzm dopadł kolejną instytucję katolicką. W Wielkiej Brytanii zamknięto ostatni katolicki ośrodek adopcyjny Catholic Care. Działał on od 1865 roku, ale teraz zamknie swoje podwoje. Powód? Katolicy nie chcieli się zgodzić na krzywdzenie dzieci i przekazywanie ich parom jednopłciowym." Wiadomość fantastyczna, ale jego ocena przez Terlikowskiego obrzydliwa. Porównanie do faszymu, zwłaszcza przez Terlikowskiego.....
tego nawet nie powinno się komentować, ale od razu składać wniosek do sądu o znieważenie. Chcę się odnieść natomiast do zamknięcia ośrodka adopcyjnego. Nie jest tak, że ktoś zamknął ośrodek adopcyjny. Ośrodek zamknął się sam, ponieważ działał bezprawnie i łamał prawo dyskryminując kadydatów na rodziców adopcyjnych. Po drugie, nie jest dopuszczalnym w państwie prawa, by religijne i jakiekolwiek inne uprzedzenia uzasadniały dyskryminację prawną. Jeśli w tym przypadku sąd brytyjski uznałby, że ludzie mają prawo ze względów religijnych odmówić komuś możliwości adopcji ze względu na orientację seksualną to czemu miałby nie pozwalać na to, by ze wzglęów religijnych kamienować cudzołozników albo odmawiać kobietom praw wyborczych. Prawo jest prawem i nie może być mowy o wyjątkach od reguły, bo wówczas przestaje nim być. Co, jeśli inna agencja zarządałaby prawa do tego, by zabronić adopcji przez Żydów, czarnoskórych albo katolików? Po trzecie, najistotniejsze w tej kwestii są prawa dzieci. Państwo powinno umożliwiać im równy dostęp do rodziców adopcyjnych.  
Jeżeli dziecko może być adoptowane to nie jest dopuszczalne, by agencja adopcyjna zastrzegała sobie prawo do tego, by nie trafiło do osób homoseksualnych, czarnoskórych, katolików, prostestantów, wegetarian itp. To byłby zupełny absurd.

Zamurze cywilizacji

Vlatko Markovic, były przewodniczący chorwackiego związku piłki nożnej stał się sławny przez homofobiczne stwierdzenie, że "piłkarze nie są gejami, są zdrowi". Teraz dzięki decyzji sądu musi za to przeprosić. Sąd chorwacki uznał, że geje zostali obrażeni przez nazwanie ich chorymi i nakazał przeprosiny. Czemu o tym piszę. Dlatego, że polski system sądowniczy już dawno wyleciał poza orbitę przyzwoitości i sprawiedliwości. We wszystkich krajach świata homofobia istnieje. Wszędzie są mordercy, wszędzie są złodzieje i wszędzie są osoby homofobiczne. Ale już coraz mniej państw (przynajmniej w Europie) pozwala na bezkarne obrażanie osób homoseksulnych. Nawet w krajach, gdzie poziom homofobii jest relatywnie wysoki w stosunku do średniej europejskiej jak Bułgaria czy Chorwacja zapadają wyroki przeciwko osobom obrażającym gejów i lesbijki. W Polsce tymczasem jak wiemy doskonale słowo pedał nie zostało przez sąd uznane za obraźliwe, a nazwanie homoseksualnego kandydata w wyborach chorym psychicznie zostało przez sąd uznane za "mieszczące się w ramach naukowej dyskusji w świecie medycznym". Oliwy do ognia dolał brak reakcji na homofobię płynącą z mónicy sejmowej. I nie chodzi nawet o reakcję sądu, ale sejmowej komisji etyki poselskiej. Problemem Polski jest to, że jeśli nawet prawo umożliwia obrażonym i pomówionym dochodzenia swoich praw to system sądowniczy zupełnie nie działa albo działa wybiórczo w odróżnieniu do państw, gdzie prawo jest egzekwowane. Gdzie więc jesteśmy? Kim jesteśmy? Zamurzem chamstwa i głupoty.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Nie chcę być gejem

Zastanawiałem się długo, czy napisać tę notkę. Niby wszystko w tym temacie było wałkowane milion razy, niby wszystko jest zrozumiałe i oczywiste, a jednak okazuje się, że nie do końca. Rzecz o samoakceptacji i homofobii u osób homoseksulnych. Przyczyną powrotu do rozmyślań nad tym tematem jest blog Mateusza, który dziś serdecznie polecam każdemu. Piszę dziś, bo jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy ten blog powstawał i pierwszy raz na niego zajrzałem, uznałem go wręcz za społecznie szkodliwy. Wstyd, żal i cierpienie - te trzy emocje dominowały we wpisach autora bloga. Jak to zgrabnie określił sam Mateusz był to czas wypierania i żałowania. Nie jest tak, że nie rozumiałem tego co czuje Mateusz albo nie rozumiałem przyczyn tych odczuć i emocji, które mu towarzyszyły. Rozumiałem, ale takie krzyżowanie się za to kim się jest zawsze było dla nie nie do zaakceptowania. Ponieważ uważam, że uzewnętrzniona autodestrukcja wpływa bardzo desktukcyjnie na jej obserwatorów, dalszego czytania zaniechałem. Po kilku miesiącach i przeczytaniu wszystkich późniejszych postów jestem mile zaskoczony. Mateusz przebył drogę od autodestrukcji do samoakceptacji. Chwała mu za to, że nie poprzestał na użalaniu się nad sobą i zadawaniu pytań "czemu ja?". Dziś mogę śmiało polecić wszystkim tym, którzy mają jakieś problemy z zaakceptowaniem swojej orientacji. Często myślę ostatnio o ludziach, którzy mają takie dylematy. Zwłaszcza po głupim, homofobicznym i pełnym kłamstw wpisie nauczycielki z Wiązownicy. Ta kobieta nie zdaje sobie chyba sprawy z tego jaki ból sprawia młodym ludziom i jak przyczynia się do niszczenia im życia. Tym bardziej jest to dla mnie bolesne, że jej zachowanie nie spotkało się w zasadzie z żadnymi konsekwencjami, sprostowaniem i przeprosinami. Bo przeprosiny w stylu 'nie chciałem nikogo urazić i szanuję cię ale uważam cię za chorego człowieka' jest dla mnie obrzydliwe w stopniu równym owym nieszczęsnym homofobicznym wpisom nauczycielki. Tak, z tego właśnie rodzi się autodestrukcja i błagalne "Nie chcę być gejem". I choć rozumiem ten mechanizm działania homofobii i wpływu otoczenia na brak samoakceptacji to muszę przyznać, że moja droga do samoakceptacji nigdy nie zawierała tak dramatycznego etapu zakwestionowania własnej orientacji. Ja nawet nie przypominam sobie momentu, kiedy nie akceptowałem swojego homoseksualizmu. Mój proces dojrzewania do bycia gejem bardziej opisałbym słowem odkrywania niż akceptowania. Akceptacja była automatycznie wpisana w ten proces odkrywania. Jeżeli dotykała mnie homofobia reakcją był porządny "wkurw", ale nigdy nie skierowany wobec siebie, ale w stronę homofobicznego wroga. Uważam do dziś, że to jedyna zdrowa reakcja. Karanie siebie za homofobię innych było i jest mi zupełnie obce. Nigdy nie powiedziałem sobie "Nie chcę być gejem". Nawet więcej, kiedy nabrałem pewności, że jestem gejem w głowie przelecialo mi tylko "WOW. THAT'S IT!". Dlatego też, kiedy niedawno przeczytałem tekst o tym, że żeby dokonać coming outu (także tego wewnętrznego, przed sobą samym) niezbędny jest etap zaprzeczania swojej homoseksualności, nie zgodziłem się z jego autorem. Ten etap jest zupełnie niepotrzebny a wręcz szkodliwy. Im trwa dłużej tym dłużej życie przelatuje nam przez palce i tym więcej bezsensownych zranień. Jeśli już takowy istnieje Wszystkim życzę zatem, by mieli za sobą nie tylko okres zaprzeczania, ale by mieli za sobą coming out. Wcześniej niż dokonał tego Mateusz, któremu życzę wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, szczęśliwszej drodze życia, bo prawdziwej.

PS. Mateuszu, czemu twój blog jest dostępny tylko dla dorosłych? Nie widzę, żeby zawierał treści, których nie mogłyby oglądać osoby niepełnoletnie. Moim zdaniem jest on wręcz fenomenalny dla młodych osób a nawet bardzo młodych, bo to one z racji chociażby mniejszego doświadczenia życiowego najboleśniej odczuwają homofobię.

sobota, 3 listopada 2012

Oko - zauważyłem

Odświętna Teresa w lipcu napisał, że prawdopodobnie nie zauważyłem, co Pan Oko ma do powiedzenia o homoseksualnej mafii. Ja Oko zauważyłem, ale byłem zajęty zbyt bardzo piciem rakiji i objadaniem się burkami nad Adratykiem, a do tego odcięty od netu, przez co nie zauważyłem wpisu blogowego kolegi, a i jakoś kometować Pana Oko nie miełem już siły (zmęczenie zbyt dużą dawką tępoty w otaczającej rzeczywistości). Dziś nadrobiłem zaległości, przeczytałem wpisy kolegi z czasu mych letnich nieobecności, zauważyłem wpis mnie się tyczący i uznałem, że czas się jakoś do tematu ustosunkować. Co się tyczy Pana Oko to jest on obrzydliwą kreaturą i to tyle co mam o nim do powiedzenia. Co do homoseksulanej mafii w tej skorumpowanej organizacji totalitarnej o której mówi Oko to myślę, że mafią nazwać należy przede wszystkim całą tę organizację, a ta jak sądzę składa się głównie z heteroseksulistów. Gej świetnie pasuje Panu Oko do odwrócenia uwagi od skandali, które dzieją się w tej szowinistyczno-homofobicznej strukturze. To taki nowy rodzaj Żyda dla katolików. Myślę, że gdyby warunki temu nieco bardziej sprzyjały to i stodoła by się szybko znalazła. Ujawnianie skandali w KK mnożą się ostatnio w szybkim tempie. Doprowadzenie do śmierci własnego dziecka przez księdza na plebanii, kradzież przez zakonnicę piwa w Żabce, jazda po pijanemu przez biskupa warszawskiego, rysowanie samochodów przez zakonnicę to pikuś przy aferach, które dzieją się w katolickim półświatku. Zaznaczyć chciałbym przy okazji, że w wymienionych przypadkach z pierwszych stron tabloidów nie ma gejów. Ja zdanie na temat księży gejów mam. Księża, którzy z jednej strony wspierają choćby nawet milczeniem katolicką homofobię, a z drugiej prowadzą homoseksulne życie erotyczne budzą moje obrzydzenie. Zaznaczam od razu, że obrzydzenie moje budzi jednak nie to, że są aktywnie seksualnie, ale to, że wspierają homofobię. Po części nawet rozumiem, że może być im trudno. To w sumie tak jakby być Żydem w strukturach NSDAP. Ale do jasnej cholery, ja nie zapisałbym się do NSDAP bez względu na to czy byłbym Żydem czy Niemcem. Jeśli coś szkodzi KK to nie są homoseksualiści, ale homofobia. Dlatego z uznaniem odnoszę do takich reprezentantów KK, którzy otwarcie mówią o tym, że są homoseksulni, akceptują homoseksualizm swój i innych i starają się reformować tę organizaję. Zapewne nie jest to łatwe, ale znoszenie niewolnictwa, walka o prawa wyborcze kobiet też nie były łatwe. Z zainteresowaniem przeczytałem  ostatnio o coming oucie włoskiego księdza. Don Mario Bonfanti z okazji dnia wychodzenia z szafy napisał na Facebooku "Jestem szczęśliwym księdzem gejem". Bonfanti oficjalnie popiera małżeństwa homoseksulne, a także sam ich udzielał, co spowodowało jego zsyłkę do prowincjonalnej parafii. Okazuje się, że to nie pierwszy przypadek. Wcześniej coming outu dokonał w Hiszpanii Jose Mantero. Okazuje się, że jednak można. Co do księży gejów to jest niewielkie moje rozeznanie w tym temacie, ale mimo to wiem, że mój dawny znajomy umawiał się z zakonnikami z Niepokalanowa. Drugi bardzo często odwiedzał podsochaczewską parafię. Inny opowiadał, że jako nastolatek spotykał się z księdzem w Sochaczewie. Ja osobiście nie umawiałem się na randki z księżmi i własnych doświadczeń w tym temacie nie mam, ale przyznać jednoczęsnie muszę, że ja takich amantów nie szukałem. Chcę powiedzieć, że mnie nie bulweruje to, że ci ludzie chcą prowadzić aktywne życie seksualne. Mnie bulwersuje to, że nie słyszę od nich potępienia homofobii ziejącej z KK. Wracając do Pana Oko i kończąc ten wpis to jego problem polega nie na tym, że istnieje mafia homoseksualna, ale na tym, że mafia nie składa się z samych heterosekualistów.  

piątek, 2 listopada 2012

Terlikowski oddaj kasę

"Tak, jestem gotów oddać te pieniądze (a nawet lokal Frondy i jej dotacje), ale pod jednym warunkiem. Najpierw musicie sprawić, że dziecko Agaty, które zginęło na skutek waszych działań, waszych kłamstw i oszczerstw, odzyska życie" - pisze Tomasz Terlikowski w odpowiedzi na dzisiejszy tekst Wojciecha Maziarskiego "Terlikowski, oddaj kasę!", w którym oskarża Terlikowskiego o przyczynienie się do łamania praw człowieka w Polsce. Odpowiedź Terlikowskiego przygnębia. Łatwo o taki gest, gdy się wie,że warunek jest nie do spełnienia. Terlikowski pomylił się o kilka wieków, w średniowieczu pasowałby jak trza! Zacietrzewiony wyraz twarzy, cedzenie przez zaciśnięte zęby - ot kwintesencja karykatury katolika i katolicyzmu. Kiedy słucham Terlikowskiego trudno nie odnieść wrażenie, że ten człowiek jest zaburzony psychicznie. Mam wrażenie, że chamstwo i prymitywizm które wyziera z jego postawy życiowej to objaw choroby. Jako ciekawostka fragment z bloga Terlikowskiego z ubiegłego roku: "01.11.2011 10:25 37 Łańcuch pokoleń 5.15 pobudka. To moja najstarsza córka oznajmiła, że już pora jechać na groby. Argument, że jest ciemno w ogóle jej nie przekonał. Wstałem dwadzieścia minut później. I tak zaczął się jeden z najpiękniejszych dni w roku. Uroczystość Wszystkich Świętych. W samochodzie odmawialiśmy różaniec za babcie i dziadków (a w zasadzie dla niej to za pradziadków i prababcie). Potem jeszcze o brzasku, gdy alejki cmentarza oświetlały głównie znicze i lampy szliśmy na grób jednej z prababci. Marysia od początku domagała się, by zapalić też znicz na pustym grobie. Wspólnie modliliśmy się uzyskując odpust. A na koniec tego niesamowitego poranka jeszcze msza święta, z mocnym kazaniem." No i co? Na mój ogląd wymaga to interwencji lekarza specjalisty.

Homofobia w szkole - nadal akceptowana

Kuratorium Oświaty w Rzeszowie nie wyciągnęło żadnych konsekwencji wobec nauczycielki, która wygłaszała homofobiczne teorie. Według prof. Lwa Starowicza takich nauczycieli jest "cała rzesza" i zostali tak ukształtowani przez książki akceptowane przez MEN. Są wyniki kontroli przeprowadzonej przez kuratorium w gimnazjum w Wiązownicy na Podkarpaciu. Przypomnijmy: Elżbieta Haśko, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie, mówiła uczniom na lekcji, że homoseksualizm jest jednym ze skutków pornografii. Po lekcji na swoim profilu na Facebooku napisała, że "homoseksualizm trzeba leczyć", by ludzie o takiej orientacji byli szczęśliwi. Dr Andrzej Depko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, mówił w radiu TOK FM, że nauczycielka nie powinna uczyć wychowania do życia w rodzinie. - Wprowadza zamęt i zamieszania w głowach młodych ludzi. Przyczynia się do nietolerancji - mówił seksuolog. Haśko przyznała, że jej wpis na FB dotyczący leczenia homoseksualizmu był niepotrzebny. Powiedziała, że powinna była użyć słowa "można". Tak przeczytała w książce "Wędrując ku dorosłości" Teresy Król, dopuszczonej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej do nauki wychowania do życia w rodzinie. Książka przywołuje naukę Kościoła katolickiego. Nauczycielka zapewniła, że nigdy nie będzie już publikowała na portalach społecznościowych materiałów, które wzbudzałyby wątpliwości. W gimnazjum powołano komisję szkolną, która ma się przyglądać pracy pani pedagog. - Nauczycielka nie chciała nikogo urazić, a na tej lekcji szacunek do innego człowieka był realizowany - przekonuje Mariola Kiełboń z Kuratorium Oświaty w Rzeszowie. - Pani pedagog zwrócono uwagę, by przedstawiała różne poglądy, bo to jest podstawą do dyskusji z młodzieżą, a nie narzucała "jednego słusznego" poglądu - słyszymy w kuratorium. Ale Elżbieta Haśko w sprawie homoseksualizmu ma wyrobione zdanie. - Stwierdziła, że jest takim samym problemem, jak pracoholizm, czy uzależnienie od internetu. Że to inny rodzaj choroby leżący gdzieś w psychice - mówi Mariola Kiełboń. - To jest kabaret - ocenia prof. Zbigniew Lew-Starowicz, krajowy konsultant ds. seksuologii. Wyniki kontroli kuratorium nie dziwią go. - Co mogło znaleźć kuratorium, skoro pod jego opieką były realizowane treści programowe? - pyta retorycznie. - Nauczycielka stała się kozłem ofiarnym. Przypadek sprawił, że jej poglądy zostały ujawnione. Ona należy do dużej rzeszy nauczycieli, którzy w tym duchu pojmowania homoseksualizmu zostali urobieni. Przez lata byli tak kształceni pod szyldem MEN, takie treści przekazywano im na szkoleniach. Takie poglądy są obecne w książkach dopuszczonych przez MEN - tłumaczy prof. Lew-Starowicz. Przypomina też, że homoseksualizm nie jest chorobą, o czym świadczy chociażby stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia. Uważa też, że wyciąganie konsekwencji wobec nauczycieli głoszących poglądy takie, jak nauczycielka z Wiązownicy, nie ma sensu. - Trzeba zacząć od MEN i tam dokonać reformy. Zacząć od "generałów", a nie zajmować się "żołnierzami". Karać żołnierzy, że wykonują rozkazy generałów? To byłoby na głowie postawione - ocenia profesor. I dodaje: - Ci "generałowie" teraz udają liberałów. Ponieważ jesteśmy w Unii Europejskiej, są publikacje Światowej Organizacji Zdrowia, to "generałowie" łagodzą wypowiedzi na temat homoseksualizmu. Nie chcą kłopotów. Ale myślą tak samo jak "żołnierze". Edukacją seksualną zajmuję się od 1968 r. Żaden rząd nie zmieni podejścia w zakresie edukacji seksualnej, bo nie chce wojny z Kościołem - stwierdza prof. Lew-Starowicz.

Sąd Najwyższy upadł niziutko, niziutko...

Trzeba powiedzieć to głosno i wyraźnie: SĄD NAJWYŻSZY UPADŁ NISKO. Opinia SN dotycząca nadania ram prawnych związkom homoseksulanym ośmiesza tego, kto ją pisał. W prawnym uznaniu związków partnerskich przeszkadza opiniodawcy wszystko. Że związek jest rejestrowany, że istnieją przesłanki wykluczające zawarcie związku, że w urzędzie... Z opinii wynika, że wszystko przeszkadza opiniodawcy, bo wszystko mu przypomina małżeństwo. A co ma przypominać? Worek ziemniaków? Poza tym wytykane podobieństwa są absurdalne. Można odnieść wrażenie, że cokolwiek nie zawierałby projekt ustawy to i tak będzie źle i będzie przypominało małżeństwo. Zarzuty dotyczące zbytniego podbieństwa umowy związku partnerskiego do małeństwa zakrawają o kpinę. To tak jakby doszukiwać się podobieństwa słońca do słonecznika, bo podobnie brzmi albo biedronki do muchomora, bo czerwony w białe kropki. Opinia SN przechodzi granice absurdu. Czy ktoś, kto pisał tę opnię nie dostrzega tego, że kompromituje polski wymiar sprawiedliwości? Sam zarzut, że związki partnerskie za bardzo przypominają małżeństwo z powodu rejestracji w urzędzie może wywołać tylko śmiech. To w takim razie zabrońmy może także rejestracji samochodów, działalności gospodarczej i tysiąca innych rzeczy, które wymagają pójścia do urzędu. Ja wolałbym , żeby opiniodawca z Sądu Najwyższego wprost napisał, że nie popiera związków partnerskich, bo jest homofobem i konserwatywnym prawicowcem zamiast doszukiwać się dziury w całym. Byłoby to co prawda tak samo niemerytoryczne jak w przedstawionej opinii ale za to uczciwe.

nie bo nie, bo konstytucja, bo nie, bo nie, bo nie, bo konstytucja., bo nie

Projektowi ustawy o umowie związku partnerskiego autorstwa posła Platformy Obywatelskiej, Artura Dunina, został nadany numer druku sejmowego. Na stronie Sejmu umieszczono także opinię Sądu Najwyższego w sprawie ustawy. Nie jest przesadą nazwanie tej opinii bełkotem i bezsensowną paplaniną. Merytoryczna strona opinii jest żenująca. To nic więcej niż homofobiczna grafomania. Cało można byłoby streścić w jednym zdaniu: nie bo nie, bo konstytucja, bo nie, bo nie, bo nie, bo konstytucja., bo nie. Bardzo dziwi powtarzanie co chwila zapisu konstytucyjnego o ochronie małżeństwa i wyciąganie z tego wniosku, że ochrona małżeństwa oznacza zakaz przyznania ochrony innym rodzajom związków. Jest to całkowicie nielogiczne. Nadanie praw związkom partnerskim nie powoduje odebrania ochrony czy nawet jej jakiejkolwiek zmiany w stosunku do małżeństw. Nielogicznym jest także uzurpowanie sobie prawa przez opiniodawców do wydawania opinii na temat tego, który zapis konstytucyjny jest ważniejszy. W konstytucji nie ma bowiem przepisów mniej i bardziej ważnych, Wszystkie są sobie równe. Czemu zatem opiniodawca z Sądu Najwyższego uznał, że zapis zakazujący dyskryminacji i poszanowania zasady równości nie jest istotną przesłanką do tego, by unormować sytuację prawną związków jednopłciowych, które obecnie są tej równości pozbawione. Nie ma on prawa traktować wybiórczo zapisów konstytucyjnych i uznawać, że jeden jest istotny a drugi nie jest. Spójrzmy prawdzie w oczy. To nie konstytucja zakazuje związków partnerskich, a zacofanie, kołtuństwo i uprzedzenia prawodawców.

poniedziałek, 22 października 2012

Twee Vaders

Jutro ukaże się okładka pisma Focus z dużym napisem "Dzieci gejów mają lepiej". Czekam nie tyle na okładkę, co na artykuł poświęcony rodzicielstwu gejów. A w oczekiwaniu na artukuł polecam filmik "Twee vaders". Nie jest najnowszy, pokazuje Holandię sprzed 15 lat ale nie ma to żadnego znaczenia. Komentarz na końcu. Ostatnio Donald Tusk mówił coś o hodowaniu dzieci? Może to właśnie on powinien obejrzeć ten film. W kontekście tego, co jest pokazane na filmie mówienie o hodowaniu dzieci przez gejów jest obrzydliwe i kłamliwe. Ja bym życzył każdej rodzinie zastępczej, by było w niej tyle miłości i oddania co w rodzinie tego holenderskiego małżeństwa.

Miarka się przebrała

Jest źle! Jest nawet bardzo źle! Tak źle, że zaczynają mi się przypominać poprzednie rządy ogarnięte wizją IV RP. Na moją ocenę wpłynęło kilka bulwersujących wydarzeń z ostatnich tygodni. Kuratorium oświaty nie zauważyło, by nauczycielka wypowiadająca się o homoseksualistach jak o ludziach chorych, którzy powinni się leczyć kogoś tym obraziła. Jedynie zasugerowano, że powinna przedstawić ona także „odmienne stanowisko”, co ma według kuratora zapewnić obiektywność. Dla mnie to skandal. Wydaje mi się, że w tej kwestii owe odmienne stanowisko jest jedynym, które obowiązuje w świecie naukowym. Poza tym nie zawsze przedstawianie rożnych stanowisk zapewnia o obiektywności dyskusji. Tak jak na lekcjach o prześladowaniach czarnoskórych nie przedstawia się haseł rasistowskich jako możliwej opcji poglądu na świat, tak nie powinno się przekazywać homofobii jako dopuszczalnego poglądu, nie mówiąc już o jej promowaniu. Tak jak rasiści nie mają prawa wygłaszać swoich rasistowskich poglądów podczas lekcji, tak i nie mają prawa czynić tego osoby homofobiczne. Reakcja kuratorium jest dla mnie równie szokująca co poglądy Pani Haśko. Nie tylko mnie to zszokowało. Na temat sprawy wypowiedziało się wiele osób m.in. dr Andrzej Depko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej, który powiedział w radiu TokFM: „[nauczycielka] dostarcza też nieprawidłowej wiedzy. Łamie tym samym Powszechną Deklarację Praw Seksualnych człowieka, rekomendowaną przez Światową Organizację Zdrowia. Deklaracja mówi, że edukacja musi się opierać na wynikach rzetelnych badań naukowych i musi być zgodna z osiągnięciami współczesnej nauki. A współczesna nauka nie traktuje homoseksualizmu jako choroby. Opinię na temat tego, że homoseksualiści są nieszczęśliwi, skomentował następująco: Homoseksualiści są szczęśliwi wewnętrznie. Tylko przestają być, w momencie, gdy społeczeństwo w którym żyją usiłuje im wmówić, że ich życie jest nieprawidłowe”. Krytycznie o treściach przedstawianych przez nauczycielkę wypowiedział się również prof. Lew Starowicz. Nie zabrali głosu w sprawie albo nawet stanęli w obronie homofonicznej nauczycielki ci od których najbardziej oczekiwałbym właściwej reakcji, czyli Pełnomocnik rządu ds. Równego Traktowania, Ministerstwo Edukacji, dyrektor szkoły, kuratorium. Jak to się ma do tego wystąpienie skierowane przez Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania do Ministra Edukcji „o podjecie działań mających na celu przeciwdziałanie i zwalczanie mobbingu i przemocy w placówkach oświatowych wobec osób LGBT”? Brak jest nie tylko działań, ale i zajęcia stanowiska w sprawie. Brak jest także reakcji Pani Kozłowskiej Rajewicz na słowa premiera o „hodowaniu” dzieci przez gejów, czy też „tęczowej” wersji ustawy aborcyjnej. Pełnomocnik stara się przemilczeć także to, że rząd przeciwstawił się projektowi zmian w kodeksie karnym dotyczących przestępstw motywowanych homofobią. Tym bardziej dziwi to, że Pełnomocnik wystosowała pismo w obronie praw osób homoseksualnych na Białorusi. Taki apel do władz Białorusi jest oczywiście słuszny, ale czemu Pani Kozłowska Rajewicz milczy gdy łamane są prawa osób homoseksualnych w Rosji, krajach afrykańskich czy sąsiedniej Ukrainie i Litwie. Przede wszystkim czemu milczy, kiedy łamane są prawa osób homoseksualnych w Polsce? Czy według Pani Pełnomocnik jest już u nas tak dobrze? A krytykować Białoruś można bo to takie trendy i na czasie, tak? Miarka chyba się przebrała Pani Pełnomocnik.