środa, 4 stycznia 2012

Nikt nie ma monopolu na wiarę - o Bonieckim, Kołakowskim i Niemcu

Adam Boniecki w Tygodniku Powszechnym odnosi się do serii artykułów dotyczących gejów i lesbijek w Kościele katolickim z grudniowego numeru pisma. Boniecki, chcąc przez to zaprzeczyć homofobii katolickiej a nawet ją zanegować, przytacza fragment książki Leszka Kołakowskiego: „W cywilizowanych krajach uprawianie homoseksualizmu nie jest karalne (jeśli, oczywiście, chodzi o ludzi dorosłych i jeśli nie ma gwałtu). Kościół uważa praktyki homoseksualne za moralnie niedozwolone, odwołując się do Starego i Nowego Testamentu, własnej tradycji i własnej teologicznej interpretacji seksualności. Otóż, gdyby Kościół chciał powrócić do prawnego zakazu homoseksualizmu, mógłby być oskarżony o karygodną nietolerancję. Ale organizacje homoseksualistów żądają, żeby Kościół swoje nauczanie odwołał, a to jest przejawem karygodnej nietolerancji w drugą stronę. W Anglii były przypadki demonstracji i ataków na kościoły w tej sprawie. Jeśli niektórzy homoseksualiści twierdzą, że Kościół błądzi, mogą z niego wystąpić, nic im nie grozi; ale gdy chcą własne opinie hałaśliwie i agresywnie Kościołowi narzucać, nie bronią tolerancji, lecz nietolerancję propagują. Tolerancja jest skuteczna, gdy jest obustronna”. Myli się jednak i Kołakowski i Boniecki sugerując, że Kościoła katolickiego nie można oskarżyć o karygodną nietolerancję. Można a nawet trzeba, ponieważ – wbrew temu co pisze Kołakowski – Kościół katolicki nie tylko nie przeciwstawia się karaniu osób homoseksualnych za stosunki seksualne, ale nawet w swych dokumentach i wypowiedziach hierarchów uznaje, że państwa mają prawo kształtować swoje prawodawstwo w ten sposób, że podlegałyby one penalizacji. Boniecki i Kołakowski zdają się pisać o rzeczach, w których mają mierne rozeznanie, występując przy tym w roli ekspertów. Widać równie miernych jak ich wiedza na temat tego, co w Kościele katolickim o homoseksualistach i stosunkach homoseksualnych się pisze i mówi. Warto przypomnieć, że Ratzinger jak i jego reprezentanci przy ONZ sprzeciwili się rezolucji potępiającej prześladowanie osób ze względu na orientację seksualną i lobowali na rzecz jej odrzucenia. Wówczas to Kościół katolicki postulował, że każdy kraj powinien mieć prawo do homofobicznego prawodawstwa. Jednocześnie ataki na Kościół katolicki jakie miały miejsce w Anglii były formą obrony przed dyskryminacją, której Kościół katolicki się dopuszcza wobec osób homoseksualnych i która jest nie zgodna z prawem, czego Boniecki i Kołakowski zdają się nie zauważać. Sprawy nie dotyczyły spraw wewnętrznych Kościoła katolickiego, a spraw wykraczających poza nie i dotyczących dyskryminacji, zatem to że można wypisać się z Kościoła katolickiego nie ma tu żadnego znaczenia. Poza tym przykłady z życia wzięte wyraźnie wskazują, że wypisanie się z szeregów katolików nie są takie proste, a nierzadko wręcz niemożliwe ze względu na problemy, jakie stwarza Kościół katolicki. Racją jest, że tolerancja jest skuteczna wówczas, gdy jest obustronna, ale w omawianym przypadku katolicy domagają się tolerancji dla dyskryminacji, a na to przyzwolenia w cywilizowanym państwie być nie może. Wyroki sądów brytyjskich jasno wskazują na to, kto jest oprawcą a kto ofiarą w stosunkach homoseksualiści – Kościół katolicki. Kościół katolicki w Wielkiej Brytanii dopuszczał się dyskryminacji w wielu aspektach życia społecznego i zgodnie z prawem został za to potępiony. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Jeśli istniały jakieś ataki na Kościół katolicki to były one całkowicie nieporównywalne z tymi jakich dopuszczał się Kościół katolicki wobec gejów i lesbijek. Stawianie na jednej szali przez Kołakowskiego i Bonieckiego homofobii katolickiej i odpowiedzi na nią w formie uzasadnionego oburzenia osób homoseksulnych jest obrzydliwe. To tak jakby dokonywać równouprawnienia rasizmu oraz buntu przeciwko niemu.
Dalej Boniecki przytacza Jacka Prusaka, który pisał o tym, jakoby Kościół katolicki był przeciwny homofobii, a jedynie wypowiadał się przeciwko regulacjom prawnym dotyczącym związków osób tej samej płci. To stanowisko ma charakter schizofreniczny. Oczywistym jest bowiem, że próby ingerencji w prawodawstwo w celu ograniczania praw osób homoseksualnych jest przejawem uprzedzeń i homofobii. Kościół katolicki nieustannie myli to co boskie z tym co cesarskie, nie dostrzegając tego, że jest jednym z bardzo dużej ilości związków wyznaniowych i nie ma prawa ograniczać praw osób w sprawach, które go nawet nie dotyczą. Kwestia prawnego uregulowania związków cywilnych nie jest kwestią, która powinna być obiektem zainteresowania Kościoła katolickiego. Tymczasem władze tego kościoła straszą ekskomuniką, potępieniem polityków głosujących za małżeństwami i związkami partnerskimi osób tej samej płci. To jest oczywisty przejaw homofobii. Homofobiczne jest postrzeganie przez władze Kościoła katolickiego samej orientacji homosksualnej jako patologicznej skłonności, która jest powodem trudności. Jest to sprzeczne z nauką i tym, co mówi świat lekarski. Poglądy te są tyleż samo nieprawdziwe, co krzywdzące. Domaganie się tolerancji dla nieprawdy jest czymś absurdalnym. To tak jakby domagać się tolerancji dla poglądu, że Ziemia jest płaska, a czarnoskórzy są intelektualnie mniej sprawni niż osoby o jasnym kolorze skóry. Tak jak dla osób czarnoskórych ich trudności nie wynikają z koloru skóry a z uprzedzeń i dyskryminacji tak i osoby homoseksualne przeżywają problemy nie z powody orientacji seksualnej a z powodu homofobii. Twierdzenie, że Kościół katolicki traktuje z delikatnością osoby o orientacji homoseksualnej jest ignorancją, która zasługuje na potępienie i nie może być na to przyzwolenia. Nie wynika to bowiem z tego, że władzom Kościoła katolickiego nie są znane ustalenia naukowe, a z ideologii noszącej znamiona faszyzmu. Niestety okazuje się, że problem homofobii w Kościele katolickim jest niezauważany nawet przez Adama Bonieckiego, który uchodzi za jednego z najbardziej otwartych i postępowych jego reprezentanta.
Warto przypomnieć przy tym, że w Polsce i na świecie są kościoły, które udzielają błogosławieństw związkom partnerskim, udzialają małżeństw i Kościół katolicki nie ma monopolu na religię i wiarę. jednym z nich jest Zjednoczony Kościół Chrześcijański. Miło mi donieść, że Szymon Niemiec został wybrany na biskupa kościoła. To dobra wiadomość. Mimo, że nie wierzę w istnienie osób boskich to sprzyjam temu kościołowi tak jak każdej innej istytucji, która promuje równość i przeciwstawia się dyskryminacji.

1 komentarz:

  1. Wydaje mi się, że również mylisz boskie z cesarskim. Instytucja Kościoła Katolickiego (mam na myśli jego wpływy, na przykład możliwość lobbingu) jest czymś odrębnym od jego nauczania. Można protestować przeciwko próbom narzucania przez reprezentantów KK swojej wizji życia, można walczyć o względną neutralność światopoglądową państwa, ale nie można żądać zmiany nauczania Kościoła (jeśli nie ma się skrajnego stanowiska w sprawie wolności słowa). To właśnie miał na myśli Kołakowski - zasada jest prosta: chcesz być katolikiem - uznajesz nauczanie kościelne, nie uznajesz - zawsze możesz odejść i założyć własną sektę.
    Jestem ateistą i gejem, zdaję sobie sprawę, że wypowiedzi przedstawicieli Kościoła bardzo szkodzą krzewieniu tolerancji w Polsce, ale nigdy nie zgodzę się na próby kneblowania ust komukolwiek. W imię tolerancji właśnie. Mogę dyskutować, mogę wyśmiewać zabobony i próbować zmieniać polskie nastawienie do odmienności, nie uznaję natomiast zasady "nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji".

    OdpowiedzUsuń