sobota, 4 maja 2013

Kłopot z Biernackim

Oburza mnie, kiedy zarzuca się Magdalenie Środzie nietolerancję za to, że skrytukowała ministra Biernackiego. Skrytykowała, bo miała do tego prawo, a co więcej stawiane wobec Biernackiego zarzuty są prawdziwe. Nie wiem, czemu według niektórych Jarosław Gowin mówiący takie same rzeczy jak Biernacki był zły a Biernacki mówiący to samo co Gowin jest dobry. Tolerancja nie polega na tym, żeby tolerować brak tolerancji. Żeby tolerancja miała sens to musi być wzajemna. Najbardziej irytujące są komenatarze tych, którzy bronią Biernackiego powołując się na prywatne kontakty z nim i mówiąc, że jest sympatyczny albo rzeczowy. To nie argument. Ja znam takich, którzy mówią, że Hitler był prywatnie miłym człowiekiem a do tego zbudował autostrady. Tylko, że nie zmiania to faktu, że był fanatykiem, który miał na swych rękach krew milionów zamordowanych ludzi. Mnie nie interesuje, czy Pan Biernacki jest miły dla znajomych, mnie interesuje jak reprezentuje interesy obywateli - wszystkich obywateli. A w mojej ocenie reprezentuje je źle. Z dużym zainteresowaniem przeczytałem artykuł Anny Dryjańskiej, którego fragmenty jako podsumowanie przytoczę:
"Być może panie Paradowska i Kolenda-Zaleska znają Biernackiego jako bardzo sympatyczną osobę, ale nie zmienia to faktów. Pan poseł od lat, przy każdej okazji, głosował m.in. za tym, byście Ty (jeśli jesteś kobietą), Twoja siostra, mama, partnerka, były zmuszone do kontynuowania ciąży w którą zaszłyście w wyniku gwałtu lub która zagraża Waszemu zdrowiu lub życiu. W każdej kobiecie która ma instynkt samozachowawczy może to wywołać pewien dyskomfort. I nie ma to nic wspólnego z tolerancją lub jej brakiem.
Tolerancja nie polega na tym, żeby uśmiechać się, gdy fundamentaliści religijni dążą do odebrania Ci podstawowych praw. My, kobiety, jesteśmy uczone tego, by z uśmiechem, a przynajmniej bez komentarza, udawać że pada deszcz - te czasy już się jednak kończą. Tolerancja nie polega na tym, że stoisz z założonymi rękami gdy fundamentalistyczny amisz wykręca Ci żarówki, świadek Jehowy uniemożliwia transfuzję, a katolik zakazuje aborcji. Każdy z nas może postępować zgodnie ze swoimi wartościami, póki nie narzuca ich innym. Dziwne, że Janina Paradowska nie rozumie tej podstawowej kwestii.
Z kolei Katarzyna Kolenda-Zaleska ma wyraźne problemy ze zdefiniowaniem słowa kompromis. Wprowadzona w 1993 roku ustawa antyaborcyjna nie była kompromisem - była umową między ultrakonserwatywnymi mężczyznami zasiadającymi w Sejmie a mężczyznami z katolickiego Episkopatu. Wprowadzeniu nowego prawa towarzyszyły ogromne protesty społeczne, łącznie z zebraniem ponad miliona podpisów pod referendum, którego - na wszelki wypadek - nigdy nie zarządzono. Prawicowi posłowie i katoliccy biskupi zawarli w sprawie praw kobiet taki “kompromis”, jaki zawarliby złodzieje dzielący między siebie zawartość torebki pani Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, tj. bez zgody, a wręcz wbrew woli osób zainteresowanych. Czyli, łopatologicznie rzecz ujmując, żaden kompromis.
Zdumiewająca jest jeszcze jedna rzecz. Janina Paradowska, osoba od lat żyjąca polityką i z polityki, dopiero teraz, po kilku kadencjach posła Biernackiego, dowiedziała się jak głosował i jakie ma poglądy. Wydawałoby się, że to jednak dość istotna rzecz w tej branży i szczerze mówiąc jest to trochę przerażające. Jeśli Janina Paradowska nie jest zorientowana w tej dziedzinie to kto ma być?"

środa, 1 maja 2013

Dymisja Gowina, czyli przedwczesna radość

Przez tydzień odcięty byłem od wiadomości z Polski. Jakież było moje zaskoczenie, gdy po zajrzeniu do internetu wczoraj przeczytałem o dymisji Gowina. Nie ma co ukrywać, że się ucieszyłem. Mam nadzieję, że to początek drogi na dno tej politycznej kreatury. Ale moja radość nie trwała długo. Kilka minut później poznałem nazwisko nowego ministra. Ma rację Biedroń pisząc o zamianie kijka na kijek. Zupełnie w innym tonie pisze Radomir Szumełda. Na Facebooku wystawił nowemu ministrowi taką laurkę, że doznałem większego szoku niż po newsie o dymisji Gowina. A przecież Biernacki to kolejna klerykalna konserwa. Warto przypomnieć, że znalazł się on wśród tych posłów PO, którzy odrzucili nawet możliwość dyskusji nad związkami partnerskimi w komisji sejmowej. Szumełda jednak ponownie oślepł. Pisze, że jest wdzięczny Biernackiemu za poparcie polityczne jakiego mu udzielił w przeszłości. Szumełda nie zdaje sobie sprawy z tego, że Biernacki wspierał go wówczas gdy Szumełda siedział w szafie. Ciekawe, czy teraz wsparcie byłoby takie samo. A nawet jeśli tak to co to ma do tego, by uzanać Biernackiego za wartościowego polityka? Nic. Nie popieram polityka dlatego, że pozwolił mi się politycznie wybić i wylansować, ale dlatego, że podzielam jego poglądy i wizję rozwoju kraju. W kolejnym poście Szumełda narzeka, że z przykrością rozliczył się z urzędem skarbowym, bowiem ma świadomość tego, że choć płaci takie same podatki jak wszyscy to jest dyskryminowany. Może Pan Szumełda powienien wspomnieć, że jest dyskryminowany właśnie dzięki takim ludziom jak Biernacki. Nie wspomniał. Szkoda. Założę się, że nie minie kilka tygodni a Szumełda będzie pisał o rozczarowaniu nowym ministrem sprawidliwości. I znów będzie głupio, jak pół roku temu kiedy obrażał Biedronia. To przykre, że Szumełda uczepił się PO jak rzep psiego gówna. Przypomina mi to sytuację gejowskich republikanów w USA. Połączenie masochizmu z całą paletą kompleksów.